Są chwile, w których znajduję ukojenie w prostocie i konwencji. Im bardziej znajomo tym bezpieczniej.
Przewidywalna, zupełnie niezaskakująca, a także osłuchana w dziesiątkach innych wcieleń jest bardzo udana płyta Petara Petkova, podpisującego swą muzykę monikerem ate. Petkov jest absolwentem Akademii Muzycznej w Gdańsku. Tam też mieszka i tworzy, snując przy pomocy gitary intymne, dronowe suity. Obarczając nagrania ate mianem przewidywalnych i konwencjonalnych nie mam na myśli ich wartości estetycznej, jedynie ich wymiar formalny i silne osadzenie w tradycji gitarowego ambientu, w której strunowy instrument zakamuflowany serią efektów, pojedyncze muśnięcia w struny zamienia w nieskończone dźwiękowe wstęgi. Nie napiszę, że w estetykę tą autor wchodzi z oryginalnymi pomysłami, czy to kompozycyjnymi, czy brzmieniowymi. Siłą jego drugiej płyty, która ukazała się właśnie w bułgarskiej oficynie Amek Collective jest przede wszystkim świadomość konwencji; jej linearnej, warstwowej anatomii, oraz elegancka realizacja, która nadaje muzyce Petkova poetyckiej wręcz ulotności.
Na „Secondary Drowning”, podobnie jak na dziesiątkach bliźniaczych albumów, zawiesiste dronowe smugi z wolna przepoczwarzają się, eksponując swoją brzmieniową masę i koloryt. Dźwięk rozciąga się dając ułudę nieskończonego, zatrzymanego w czasie. Miejsce dramaturgi zajmuje kontemplacja. Kolejne pasma przybywają i znikają, aby wibrować w statycznym dronowym trwaniu. Choć przepis jest banalnie prosty, to dobranie odpowiedniej, palety dźwięków i ich odcieni waży o powodzeniu realizacji. Petkow preferuje dźwięki świetliste i ulotne, pozbawione mrocznego balastu. Podaje je z wyczuciem harmonii godnym absolwenta konserwatorium. Gdzieś w głębokich planach przemyca zarysy melodii, które z pasją wychwytuje wyczulone na zmianę ucho. Za pomocą przemyślanych i delikatnych ingerencji udaje się ten kameralny bezruch natchnąć liryczną, nastrojową głębią, którą słuchacz może z zapamiętaniem kontemplować, bądź bezwstydnie pławić się w dźwiękowej zadumie. Zasłuchanie przechodzi tu często w zamyślenie, to ostatnie zaś w śnienie na jawie. Głębokie zanurzanie się w dźwiękach, wydobywa z nagrań ate słodko-gorzką aurę melancholii, uwodząc nasz wewnętrzny smutek.
Lektura „Secondary Drowning” magnetyzuje jak wpatrywanie się w wodne masy niesione wolnym nurtem rzeki. Statyczne brzmienia, wyciszona dramaturgia, oszczędna konstrukcja dają ujmujące efekty. Płyta Petkova, zachwyca umiarem, harmonią i kompozycyjną elegancją. To zaskakujące w jaki sposób ta nienachalna muzyka tła, potrafi zaabsorbować uwagę słuchacza, współbrzmieć z jego wnętrzem, kojąco wpływać na nastrój i oczarowywać podskórnie ukrytą liryką.
Płytę udanie wieńczy malownicza, mieniąca się snopami dźwięków, trzyminutowa miniatura, do złudzenia przypominająca brzmieniem i aurą fragmenty płyty „Astral Disaster” Coila. Stanowi to dla mnie dodatkowy atut płyty Petkova, bowiem z racji mojej nieskończonej słabości do twórczości Brytyjczyków z upodobaniem poszukuję śladów ich muzyki w nagraniach innych wykonawców.
ate „Secondary Drowning”
2018, Amek Collective
Przewidywalna, zupełnie niezaskakująca, a także osłuchana w dziesiątkach innych wcieleń jest bardzo udana płyta Petara Petkova, podpisującego swą muzykę monikerem ate. Petkov jest absolwentem Akademii Muzycznej w Gdańsku. Tam też mieszka i tworzy, snując przy pomocy gitary intymne, dronowe suity. Obarczając nagrania ate mianem przewidywalnych i konwencjonalnych nie mam na myśli ich wartości estetycznej, jedynie ich wymiar formalny i silne osadzenie w tradycji gitarowego ambientu, w której strunowy instrument zakamuflowany serią efektów, pojedyncze muśnięcia w struny zamienia w nieskończone dźwiękowe wstęgi. Nie napiszę, że w estetykę tą autor wchodzi z oryginalnymi pomysłami, czy to kompozycyjnymi, czy brzmieniowymi. Siłą jego drugiej płyty, która ukazała się właśnie w bułgarskiej oficynie Amek Collective jest przede wszystkim świadomość konwencji; jej linearnej, warstwowej anatomii, oraz elegancka realizacja, która nadaje muzyce Petkova poetyckiej wręcz ulotności.
Na „Secondary Drowning”, podobnie jak na dziesiątkach bliźniaczych albumów, zawiesiste dronowe smugi z wolna przepoczwarzają się, eksponując swoją brzmieniową masę i koloryt. Dźwięk rozciąga się dając ułudę nieskończonego, zatrzymanego w czasie. Miejsce dramaturgi zajmuje kontemplacja. Kolejne pasma przybywają i znikają, aby wibrować w statycznym dronowym trwaniu. Choć przepis jest banalnie prosty, to dobranie odpowiedniej, palety dźwięków i ich odcieni waży o powodzeniu realizacji. Petkow preferuje dźwięki świetliste i ulotne, pozbawione mrocznego balastu. Podaje je z wyczuciem harmonii godnym absolwenta konserwatorium. Gdzieś w głębokich planach przemyca zarysy melodii, które z pasją wychwytuje wyczulone na zmianę ucho. Za pomocą przemyślanych i delikatnych ingerencji udaje się ten kameralny bezruch natchnąć liryczną, nastrojową głębią, którą słuchacz może z zapamiętaniem kontemplować, bądź bezwstydnie pławić się w dźwiękowej zadumie. Zasłuchanie przechodzi tu często w zamyślenie, to ostatnie zaś w śnienie na jawie. Głębokie zanurzanie się w dźwiękach, wydobywa z nagrań ate słodko-gorzką aurę melancholii, uwodząc nasz wewnętrzny smutek.
Lektura „Secondary Drowning” magnetyzuje jak wpatrywanie się w wodne masy niesione wolnym nurtem rzeki. Statyczne brzmienia, wyciszona dramaturgia, oszczędna konstrukcja dają ujmujące efekty. Płyta Petkova, zachwyca umiarem, harmonią i kompozycyjną elegancją. To zaskakujące w jaki sposób ta nienachalna muzyka tła, potrafi zaabsorbować uwagę słuchacza, współbrzmieć z jego wnętrzem, kojąco wpływać na nastrój i oczarowywać podskórnie ukrytą liryką.
Płytę udanie wieńczy malownicza, mieniąca się snopami dźwięków, trzyminutowa miniatura, do złudzenia przypominająca brzmieniem i aurą fragmenty płyty „Astral Disaster” Coila. Stanowi to dla mnie dodatkowy atut płyty Petkova, bowiem z racji mojej nieskończonej słabości do twórczości Brytyjczyków z upodobaniem poszukuję śladów ich muzyki w nagraniach innych wykonawców.
ate „Secondary Drowning”
2018, Amek Collective