Szamanizm dźwiękowy Rafała Iwańskiego, kontra dyktatura kultury cyfrowej.
Nowe nagranie X-navi:et, solowego projektu Rafała Iwańskiego (Hati, Kapital, Alameda 5, Innercity Ensemble), można określić mianem anty-cyfrowego manifestu. Jego autor pragnie zwrócić uwagę na problemy będące ubocznym skutkiem procesu globalnego stechnicyzowania takie jak; samotność, zanik empatii i indywidualnej tożsamości, a także na masowy ekshibicjonizm życia prywatnego. Pracując nad konceptem "Technosis" Iwański czerpał inspiracje m.in. z rozważań profesora Józefa Bańki, zgłębiającego od lat wpływ galopującego postępu techniki, na człowieka. Iwańskiemu ów teorie, udało się w dość czytelny sposób przełożyć na język muzyki elektroakustycznej, którym co raz bieglej posługuje się w swojej solowej twórczości.
W procesie powstawania "Technosis" nie zostały użyte żadne techniki cyfrowe, sample, nagrania terenowe, syntezatory, czy automaty perkusyjne - z dumą podkreśla Iwański. Muzyk sięgnął za to, po szeroką paletę instrumentalnych artefaktów, pochodzących z najodleglejszych zakątków świata, mających często zastosowanie w muzyce obrzędowej, medytacyjnej, jak również w muzykoterapii. Wspomagając się zestawem analogowych filtrów, efektów, czy generatorów pętli, lecz przede wszystkim korzystając ze swojego niemałego doświadczenia w preparacji akustycznych instrumentów Iwański zbudował na "Technosis" unikalną fonosferę.
Odnoszę jednak wrażenie, że kluczowa dla wydźwięku płyty była sama rejestracja materiału. Użycie całej gamy mikrofonów pojemnościowych i kontaktowych, pozwoliło na uzyskanie rozbudowanej na wielu płaszczyznach dźwiękowej formy, imponującej swą przestrzennością. Dzięki tym zabiegom, centrum kompozycji jest ruchome i często wybrzmiewa z tła. Główny plan, najczęściej wyznacza gęsta, dźwiękowa tekstura, będąca wynikiem preparacji metalowych obiektów, medytacyjnych mis, grzechotek, bębnów (bendir, bodhran), efektownych sprzężeń, szumów, zewów. Często na tą warstwę nakłada się krótka, rytmiczna pętla nadająca utworom dynamiki. Dopiero spod pajęczyn tekstur i plam, znienacka wypływają hipnotyzujące, przenikliwe barwy egzotycznych idiofonów (kalimba, dzwonki wietrzne) i dęciaków (podwójny klarnet zummara, róg, czy chiński flet hulusi). Część tych instrumentów znana jest już z repertuaru Hati, tam jednak pojawiały się najczęściej w formie czystej, nieprzetworzonej. Na "Technosis" ich barwy są zmodyfikowane efektami, często przepuszczone przez echo co potęguje jeszcze efekt wydobywania się dźwięku "zza kompozycji". Niczym duchy snują się te motywy w nagraniach Iwańskiego, pozostawiając po sobie, delikatny ślad arabskiej pustyni, czy tybetańskiego płaskowyżu.
Pomimo, że "Technosis" to materiał lokujący się w szerokiej estetyce ambientu, to niezwykle udanym pomysłem jest zaproponowanie przez Iwańskiego, dość krótkich jak na tę formę kompozycji. Kilkuminutowe utwory mają strukturę konkretną, przejrzystą i zwartą. Nie zaciemniają pomysłów na brzmienie i przestrzeń długimi rozlazłymi formami. Wyjątkiem jest kompozycja "Alchemy of sound" - popielata od mroku burdonowa suita, wieńcząca materiał i całkowicie różniąca się od poprzedzających ją utworów. Ten długi dron zamazuje nieco spójność "Technosis" i spokojnie mógłby znaleźć się poza wydawnictwem, z korzyścią dla samej kompozycji, jak i dla płyty. Fakt, że swym morowym powietrzem zasnuwa niebo nad "Technosis" odbieram jako metaforę katastrofy, którą autor upatruje (nawiązując do kontekstu płyty), jako finał technologicznego i cyfrowego przyspieszenia cywilizacji.
Jeśli Rafał Iwański chciał abyśmy w tym wyścigu, w którym bierzemy udział mimowolnie, bądź też całkowicie dobrowolnie, zatrzymali się i pomyśleli o swych relacjach z otoczeniem, oraz o interfejsach, które nam ten kontakt zniekształcają, to prawdopodobnie pozostanie to jedynie kwestią jego marzeń. Nie, łudzę się aby wielu słuchaczy było w stanie przesłuchać "Technosis", bez równoczesnego angażowania się w inne czynności. W między czasie można przecież sprawdzać aktualizację statusów, czy odświeżać powiadomienia w natręctwie, aby nic nas w wirtualnej (?) rzeczywistości nie ominęło. Mam wrażenie, ze głód bycia online zastąpił już potrzebę poszukiwania i indywidualnego przeżycia i nawet tak dobra płyta jak "Technosis"tego nie zmieni.
X-NAVI:ET "Technosis"
2016, Instant Classic
Nowe nagranie X-navi:et, solowego projektu Rafała Iwańskiego (Hati, Kapital, Alameda 5, Innercity Ensemble), można określić mianem anty-cyfrowego manifestu. Jego autor pragnie zwrócić uwagę na problemy będące ubocznym skutkiem procesu globalnego stechnicyzowania takie jak; samotność, zanik empatii i indywidualnej tożsamości, a także na masowy ekshibicjonizm życia prywatnego. Pracując nad konceptem "Technosis" Iwański czerpał inspiracje m.in. z rozważań profesora Józefa Bańki, zgłębiającego od lat wpływ galopującego postępu techniki, na człowieka. Iwańskiemu ów teorie, udało się w dość czytelny sposób przełożyć na język muzyki elektroakustycznej, którym co raz bieglej posługuje się w swojej solowej twórczości.
W procesie powstawania "Technosis" nie zostały użyte żadne techniki cyfrowe, sample, nagrania terenowe, syntezatory, czy automaty perkusyjne - z dumą podkreśla Iwański. Muzyk sięgnął za to, po szeroką paletę instrumentalnych artefaktów, pochodzących z najodleglejszych zakątków świata, mających często zastosowanie w muzyce obrzędowej, medytacyjnej, jak również w muzykoterapii. Wspomagając się zestawem analogowych filtrów, efektów, czy generatorów pętli, lecz przede wszystkim korzystając ze swojego niemałego doświadczenia w preparacji akustycznych instrumentów Iwański zbudował na "Technosis" unikalną fonosferę.
Odnoszę jednak wrażenie, że kluczowa dla wydźwięku płyty była sama rejestracja materiału. Użycie całej gamy mikrofonów pojemnościowych i kontaktowych, pozwoliło na uzyskanie rozbudowanej na wielu płaszczyznach dźwiękowej formy, imponującej swą przestrzennością. Dzięki tym zabiegom, centrum kompozycji jest ruchome i często wybrzmiewa z tła. Główny plan, najczęściej wyznacza gęsta, dźwiękowa tekstura, będąca wynikiem preparacji metalowych obiektów, medytacyjnych mis, grzechotek, bębnów (bendir, bodhran), efektownych sprzężeń, szumów, zewów. Często na tą warstwę nakłada się krótka, rytmiczna pętla nadająca utworom dynamiki. Dopiero spod pajęczyn tekstur i plam, znienacka wypływają hipnotyzujące, przenikliwe barwy egzotycznych idiofonów (kalimba, dzwonki wietrzne) i dęciaków (podwójny klarnet zummara, róg, czy chiński flet hulusi). Część tych instrumentów znana jest już z repertuaru Hati, tam jednak pojawiały się najczęściej w formie czystej, nieprzetworzonej. Na "Technosis" ich barwy są zmodyfikowane efektami, często przepuszczone przez echo co potęguje jeszcze efekt wydobywania się dźwięku "zza kompozycji". Niczym duchy snują się te motywy w nagraniach Iwańskiego, pozostawiając po sobie, delikatny ślad arabskiej pustyni, czy tybetańskiego płaskowyżu.
Pomimo, że "Technosis" to materiał lokujący się w szerokiej estetyce ambientu, to niezwykle udanym pomysłem jest zaproponowanie przez Iwańskiego, dość krótkich jak na tę formę kompozycji. Kilkuminutowe utwory mają strukturę konkretną, przejrzystą i zwartą. Nie zaciemniają pomysłów na brzmienie i przestrzeń długimi rozlazłymi formami. Wyjątkiem jest kompozycja "Alchemy of sound" - popielata od mroku burdonowa suita, wieńcząca materiał i całkowicie różniąca się od poprzedzających ją utworów. Ten długi dron zamazuje nieco spójność "Technosis" i spokojnie mógłby znaleźć się poza wydawnictwem, z korzyścią dla samej kompozycji, jak i dla płyty. Fakt, że swym morowym powietrzem zasnuwa niebo nad "Technosis" odbieram jako metaforę katastrofy, którą autor upatruje (nawiązując do kontekstu płyty), jako finał technologicznego i cyfrowego przyspieszenia cywilizacji.
Jeśli Rafał Iwański chciał abyśmy w tym wyścigu, w którym bierzemy udział mimowolnie, bądź też całkowicie dobrowolnie, zatrzymali się i pomyśleli o swych relacjach z otoczeniem, oraz o interfejsach, które nam ten kontakt zniekształcają, to prawdopodobnie pozostanie to jedynie kwestią jego marzeń. Nie, łudzę się aby wielu słuchaczy było w stanie przesłuchać "Technosis", bez równoczesnego angażowania się w inne czynności. W między czasie można przecież sprawdzać aktualizację statusów, czy odświeżać powiadomienia w natręctwie, aby nic nas w wirtualnej (?) rzeczywistości nie ominęło. Mam wrażenie, ze głód bycia online zastąpił już potrzebę poszukiwania i indywidualnego przeżycia i nawet tak dobra płyta jak "Technosis"tego nie zmieni.
X-NAVI:ET "Technosis"
2016, Instant Classic