Lech Nienartowicz, jedna druga elektroakustycznego duetu Porcje Rosołowe i współzałożyciel labelu Pawlacz Perski, kasetą „Nici” debiutuje w katalogu kalifornijskiej eksperymentalnej oficyny Dinzu Artefacts.
„Nici” kontynuują elektroakustyczne poszukiwania Nienartowicza, o których pisałem przy okazji jego splitu wydanego wespół z Michałem Wolskim. Tym razem amalgamat nagrań terenowych, szumiących tekstur, akuzmatycznych odgłosów, drobinek dźwiękowych i pojawiających się okazjonalnie amorficznych plam nabiera fabularnego kształtu. Bieg narracji napędzają kolejne zdarzenia dźwiękowe, których źródła jesteśmy w stanie zinterpretować jako odgłosy uliczne, czy wokalne onomatopeje. Między nimi roztacza się abstrakcyjna przestrzeń trudna do opisania, ale ze względu na dramaturgię i dużą atrakcyjność brzmieniową znakomita do zasłuchania się. Przypomina fascynujące elektroakustyczne słuchowisko„Miseri Lares”, autorstwa tworzącego na taśmę i zestawy modularne Vallerio Tricol'ego. W przeciwieństwie jednak do Włocha, Polak tworzy swoją muzykę jedynie przy pomocy mikrofonów kontaktowych, rejestratorów i oprogramowania. To zaskakujące bo jego nagrania, brzmią niezwykle organicznie, zaś ich zjawiskowa plastyczność nie ma wiele wspólnego z sekwencyjnością.
Nienartowicz zjawiskowo operuje planami kompozycji. Pod teksturami niczym halucynacje przemieszczają się ambientowe widma, zagadkowe zewy. Zmodyfikowane wokale mruczą do ucha niezrozumiałe mantry, a towarzyszące im jęki wzmagają poczucie dziwności. Rozdygotana dźwiękowa materia okazuje się z maestrią skomponowaną konstrukcją o drobnych gabarytach. Jesteśmy świadkami spektaklu formowania się i przepoczwarzania elektroakustycznych struktur, przybierających różne osobliwe, eteryczne formy. Ów pasjonujący spektakl to tryumf wyobraźni nad wszelkimi ograniczeniami estetycznymi, czy gatunkowymi. Eksperyment wymagający, ale jak najbardziej słuchalny i absorbujący uwagę.
LECH NIENARTOWICZ „Nici”
2017, Dinzu Artefacts
„Nici” kontynuują elektroakustyczne poszukiwania Nienartowicza, o których pisałem przy okazji jego splitu wydanego wespół z Michałem Wolskim. Tym razem amalgamat nagrań terenowych, szumiących tekstur, akuzmatycznych odgłosów, drobinek dźwiękowych i pojawiających się okazjonalnie amorficznych plam nabiera fabularnego kształtu. Bieg narracji napędzają kolejne zdarzenia dźwiękowe, których źródła jesteśmy w stanie zinterpretować jako odgłosy uliczne, czy wokalne onomatopeje. Między nimi roztacza się abstrakcyjna przestrzeń trudna do opisania, ale ze względu na dramaturgię i dużą atrakcyjność brzmieniową znakomita do zasłuchania się. Przypomina fascynujące elektroakustyczne słuchowisko„Miseri Lares”, autorstwa tworzącego na taśmę i zestawy modularne Vallerio Tricol'ego. W przeciwieństwie jednak do Włocha, Polak tworzy swoją muzykę jedynie przy pomocy mikrofonów kontaktowych, rejestratorów i oprogramowania. To zaskakujące bo jego nagrania, brzmią niezwykle organicznie, zaś ich zjawiskowa plastyczność nie ma wiele wspólnego z sekwencyjnością.
Nienartowicz zjawiskowo operuje planami kompozycji. Pod teksturami niczym halucynacje przemieszczają się ambientowe widma, zagadkowe zewy. Zmodyfikowane wokale mruczą do ucha niezrozumiałe mantry, a towarzyszące im jęki wzmagają poczucie dziwności. Rozdygotana dźwiękowa materia okazuje się z maestrią skomponowaną konstrukcją o drobnych gabarytach. Jesteśmy świadkami spektaklu formowania się i przepoczwarzania elektroakustycznych struktur, przybierających różne osobliwe, eteryczne formy. Ów pasjonujący spektakl to tryumf wyobraźni nad wszelkimi ograniczeniami estetycznymi, czy gatunkowymi. Eksperyment wymagający, ale jak najbardziej słuchalny i absorbujący uwagę.
LECH NIENARTOWICZ „Nici”
2017, Dinzu Artefacts