Sienkiewicz w marcu. Sienkiewicz w kwietniu. Sienkiewicz w czerwcu. Sienkiewicz w lipcu. Odmierzam rok 2015 w rytm kolejnych wydawnictw Jacka Sienkiewicza, który po latach względnego wyciszenia postanowił ujawnić słuchaczom skarby swego przepastnego archiwum.
Od 2000, czyli od wydania swojej debiutanckiej epki "Recognition", a tym samym uruchomieniu własnego labelu sygnowanego taką samą nazwą, Jacek Sienkiewicz przez ponad dekadę umacniał swą pozycję na międzynarodowej scenie klubowej, jako producent techno i DJ. Dopiero kilka ostatnich lat działalności muzycznej, ujawniło jego wielki talent w dziedzinie eksperymentu z nieklubowymi wątkami muzyki elektronicznej. Zwłaszcza pierwsza połowa tego roku, kiedy to po kolei ukazywały się znakomite "Nomatter", "Ridges", oraz "Instynkt", zdradziła niezwykłą oryginalność tego twórcy również w formach awangardowych. Teraz natomiast, kiedy już na dobre próbowaliśmy antycypować kolejne posunięcia twórcy na polu improwizowanej elektroniki, czy ambientu, Sienkiewicz w naprawdę w imponującym stylu powrócił do... techno.
Można stwierdzić, że jest to nawet powrót podwójny. Producenta do swoich korzeni, a także do korzeni gatunku. "Drifting" jest bowiem totalnym zaprzeczeniem obecnie panujących trendów w klubowej awangardzie zdominowanej przez hałas, przester, soniczny brud i gatunkową dekonstrukcję. Wymienione elementy współczesnej klubowej narracji Sienkiewicz zdołał już przecież z polotem wyeksploatować na trzech tegorocznych eksperymentalnych wydawnictwach. Na nowej płycie, wydanej nakładem własnej wytwórni, gwałt i obskura są nieobecne. Dominuje wręcz klasyczna forma wypielęgnowana, przejrzysta i wykoncypowana co do jednego dźwięku.
Profesorski wykład jaki z produkcji techno daje Sienkiewicz jest odbiciem jego przepastnego doświadczenia, które hartowało się za automatami i djskimi konsoletami od niemal dwóch dekad. Owe kompetencje, budowane przez lata raz w blasku, raz w cieniu tymczasowych estetyk, pozwalające na kształtowanie stylu wbrew chwilowym trendom pozwoliło Sienkiewiczowi pozostać wiernym techno w najbardziej klasycznej jego odmianie, czerpiącej garściami z najznamienitszych wzorców z Detroit. "Drifting"łączy w jednej narracji motorykę Jeff'a Mills'a ("130 mm", "No Matter What", "Mistrz"), z przebojowością i melodyjnością Roberta Hooda ("Stand Up", "Free Float")
Na nowym albumie mamy do czynienia, z w pełni modernistycznym techno o soczystych, przestrzennych, katedralnych wręcz brzmieniach i olbrzymiej wrażliwości na melodykę. Ujawnia on ogromny talent rodzimego producenta w dziedzinie budowania klimatu muzyki. W przypadku "Drifting"kluczem do tego stają się niezwykle melodyjne tematy wybrzmiewające melancholią ("Drifting", "Stand Up"), lub emanujące psychodelią ("No Matter What"). Ten gorzko-słodki smak poszczególnych kompozycji, nasycenie ich nostalgiczną liryką ma szansę z tych kompozycji uczynić ponadczasowe klasyki, na długo wybrzmiewające echem w pamięci słuchacza.
"Drifting" zaaranżowany z wielkim pietyzmem, imponujący użyciem detali, urasta do rangi wielowątkowej opowieści. Wszystkie jej elementy zostały zaaranżowane z niewiarygodną automatyką. Pojawianie się i zanikanie kolejnych ścieżek uderzeń, akcentów, melodyjnych fabuł, opartych na psychodelicznych rozległych plamach syntezatorów, zostało ze sobą tak znakomicie zestrojone, że mogło wyjść tylko spod ręki muzycznego pedanta o zjawiskowym guście i profesjonalnym warsztacie, jakim jest Sienkiewicz.
Przy całej dynamicznej motoryce tego albumu, jest on jednak wolny od klubowego paradygmatu opartego na budowaniu i rozładowywaniu kulminacji. Zamiast dyskoteki mamy do czynienia z koncept albumem osadzonym w psychodelicznej atmosferze."Drifting" płynie zgodnie z własną dynamiką i narracją, powodując u siedzącego słuchacza przyjemność kontemplacji, zaś u słuchacza tańczącego siódme poty i wypieki entuzjazmu na policzkach.
JACEK SIENKIEWICZ - "Drifting"
2015, Recognition Rec.
Od 2000, czyli od wydania swojej debiutanckiej epki "Recognition", a tym samym uruchomieniu własnego labelu sygnowanego taką samą nazwą, Jacek Sienkiewicz przez ponad dekadę umacniał swą pozycję na międzynarodowej scenie klubowej, jako producent techno i DJ. Dopiero kilka ostatnich lat działalności muzycznej, ujawniło jego wielki talent w dziedzinie eksperymentu z nieklubowymi wątkami muzyki elektronicznej. Zwłaszcza pierwsza połowa tego roku, kiedy to po kolei ukazywały się znakomite "Nomatter", "Ridges", oraz "Instynkt", zdradziła niezwykłą oryginalność tego twórcy również w formach awangardowych. Teraz natomiast, kiedy już na dobre próbowaliśmy antycypować kolejne posunięcia twórcy na polu improwizowanej elektroniki, czy ambientu, Sienkiewicz w naprawdę w imponującym stylu powrócił do... techno.
Można stwierdzić, że jest to nawet powrót podwójny. Producenta do swoich korzeni, a także do korzeni gatunku. "Drifting" jest bowiem totalnym zaprzeczeniem obecnie panujących trendów w klubowej awangardzie zdominowanej przez hałas, przester, soniczny brud i gatunkową dekonstrukcję. Wymienione elementy współczesnej klubowej narracji Sienkiewicz zdołał już przecież z polotem wyeksploatować na trzech tegorocznych eksperymentalnych wydawnictwach. Na nowej płycie, wydanej nakładem własnej wytwórni, gwałt i obskura są nieobecne. Dominuje wręcz klasyczna forma wypielęgnowana, przejrzysta i wykoncypowana co do jednego dźwięku.
Profesorski wykład jaki z produkcji techno daje Sienkiewicz jest odbiciem jego przepastnego doświadczenia, które hartowało się za automatami i djskimi konsoletami od niemal dwóch dekad. Owe kompetencje, budowane przez lata raz w blasku, raz w cieniu tymczasowych estetyk, pozwalające na kształtowanie stylu wbrew chwilowym trendom pozwoliło Sienkiewiczowi pozostać wiernym techno w najbardziej klasycznej jego odmianie, czerpiącej garściami z najznamienitszych wzorców z Detroit. "Drifting"łączy w jednej narracji motorykę Jeff'a Mills'a ("130 mm", "No Matter What", "Mistrz"), z przebojowością i melodyjnością Roberta Hooda ("Stand Up", "Free Float")
Na nowym albumie mamy do czynienia, z w pełni modernistycznym techno o soczystych, przestrzennych, katedralnych wręcz brzmieniach i olbrzymiej wrażliwości na melodykę. Ujawnia on ogromny talent rodzimego producenta w dziedzinie budowania klimatu muzyki. W przypadku "Drifting"kluczem do tego stają się niezwykle melodyjne tematy wybrzmiewające melancholią ("Drifting", "Stand Up"), lub emanujące psychodelią ("No Matter What"). Ten gorzko-słodki smak poszczególnych kompozycji, nasycenie ich nostalgiczną liryką ma szansę z tych kompozycji uczynić ponadczasowe klasyki, na długo wybrzmiewające echem w pamięci słuchacza.
"Drifting" zaaranżowany z wielkim pietyzmem, imponujący użyciem detali, urasta do rangi wielowątkowej opowieści. Wszystkie jej elementy zostały zaaranżowane z niewiarygodną automatyką. Pojawianie się i zanikanie kolejnych ścieżek uderzeń, akcentów, melodyjnych fabuł, opartych na psychodelicznych rozległych plamach syntezatorów, zostało ze sobą tak znakomicie zestrojone, że mogło wyjść tylko spod ręki muzycznego pedanta o zjawiskowym guście i profesjonalnym warsztacie, jakim jest Sienkiewicz.
Przy całej dynamicznej motoryce tego albumu, jest on jednak wolny od klubowego paradygmatu opartego na budowaniu i rozładowywaniu kulminacji. Zamiast dyskoteki mamy do czynienia z koncept albumem osadzonym w psychodelicznej atmosferze."Drifting" płynie zgodnie z własną dynamiką i narracją, powodując u siedzącego słuchacza przyjemność kontemplacji, zaś u słuchacza tańczącego siódme poty i wypieki entuzjazmu na policzkach.
JACEK SIENKIEWICZ - "Drifting"
2015, Recognition Rec.