Trudno dłużej ukrywać zachwyt i nie zasypać nowego albumu Gaby Kulki lawiną pochlebstw i komplementów, skoro tak rzadko (szczególnie wśród polskich wykonawców balansujących pomiędzy popem a awangardą) zdarza się album na którym nie pada choćby jedna fałszywa nuta, czy zbędne słowo."The Escapist" jest płytą tak kompletną i wysmakowaną, że nie rzuca co do tego cienia wątpliwości i nie pozostawia miejsca na dociekania. Współbrzmienie wokaliz, instrumentacji, oraz dramaturgia i nastrój zostają zaklęte w pełnej rozmachu artystycznej kreacji, imponującej harmonią, kunsztem i lekkością realizacji. Cytując słowa wokalistki "wszystko robi na mnie wielkie wrażenie".
Artystka której nazwisko stało się synonimem wokalnej i scenicznej charyzmy, pięć lat, które upłynęły od wydania ostatniego w pełni autorskiego materiału "Hat Rabbit" spędziła na gromadzeniu doświadczeń w licznych pobocznych projektach (Młynarski Plays Młynarski, Kot, czy też kotka, The Saintbox czy Baaba, Michał, Gabriela). Taki poligon doświadczalny, umożliwiający wokalistce przetarcie się w różnych muzycznych estetykach i światach, musiał zaowocować na"The Eskapist"dojrzałością kompozytorską. Stało się to podstawą do świetnie wyreżyserowanego spektaklu z elegancko porozkładanymi akcentami, barwnymi kontrastami, subtelną grą nastrojami, a przede wszystkim wysmakowaną aranżacją albumu. Kulka - mimo że, wokalnie i muzycznie dość blisko orbituje wokół teatralnej artykulacji, czy estetyki piosenki aktorskiej świadomie, zachowuje potrzebny dystans, aby nie przekraczać granic koturnowości. Mimo to, płyta kipi wręcz energią i emocjonalnym rozstrzałem, w którym intymne i nastrojowe ballady dynamizowane są fragmentami przebojowego i pełnego rozmachu swingu. W tych budujących dramaturgię nagrania kontrastach ukryty jest cały koloryt, zwiewność i uroda "The Eskapist".
Mimo tak narzucających się (zachodzących zarówno w ekspresji wokalnej jak i w muzycznej narracji) pokrewieństw z muzyką Kate Bush, czy Tori Amos (z czasów kiedy ta ostatnia, była jeszcze ikoną dobrego smaku w muzyce pop) Gaba Kulka na "The Eskapist" przywołuje inspiracje latami siedemdziesiątymi, piosenkami Abby, Led Zeppelin, Fleetwood Mac czy Eltona Johna. Artystka wskrzesza tym samym ducha klasycznej muzyki rozrywkowej pełnej elegancji wykonawczej i kunsztu instrumentalnego, chwytliwych i niebanalnych szlagierów. Począwszy od nietuzinkowej melodyki, a kończąc na aksamitnym brzmieniu instrumentów, wszystkie kompozycje "The Escapist" z wdziękiem, choć nie w oczywisty sposób rozsmakowują się mniej lub bardziej w stylistyce retro, a nad płytą unosi się aura szlachetnej staroświeckości. Sięga ona dużo głębiej w historię muzyki niż wynikało by to z samych inspiracji i natchnień wokalistki. Wehikuł czasu, który zainscenizowała artystka dociera, aż do lat dwudziestych i wybrzmiewa echem międzywojennych variétés. Przykładem niech będzie spowity dymem cygaretek i oparami absyntu utwór "Christmas Party Song", w którym szmer szczotek po werblach tak sugestywnie oddaje szum starej pocztówki dźwiękowej, a barwa głosu Kulki uwodzi niczym głos Lizy Minnelli w "Kabarecie" Boba Fosse'a.
Harmonijnej współpracy ze swoimi zaufanymi muzykami (perkusistą Robertem Raszem, Wojtkiem Traczykiem grającym na basie i kontrabasie, oraz klarnecistą Wacławem Zimplem) Kulka zawdzięcza spójność swojej koncepcji, która pomimo rozmachu zachowuje zmysłową lekkość. Nie ma tu jednak wątpliwości, kto jest liderem tego projektu, gdyż trzon wszystkich utworów tworzy fortepian, bądź ukulele artystki. Najbardziej charyzmatyczny gest, ze zgromadzonych przez Gabę instrumentalistów zaznacza jednak Zimpel, który potrafi zarówno pięknie cieniować główne motywy i wypełniać tło pastelową barwą klarnetu ("Bad Wolf", "Christmas Party Song", "The Escapist"), jak i dorzucić do ognia skowytem free jazzowego odjazdu ("Keep Your Eyes Peeled"). Motoryczna sekcja Rasz - Traczyk, z werwą i bez odrobiny wulgarności dynamizuje cały skład dopasowując się do panującej na płycie elegancji.
Niezależnie od tego czy nazwiemy piosenki Gaby Kulki popowymi, czy awangardowymi, album "The Escapist" jest rozrywką najwyższych lotów. Wykwintnym daniem do smakowania i rozkoszowania się nim niespiesznie, dostojnie i z wielokrotną przyjemnością.
GABA KULKA - "The Escapist"
2014, Mystic
Artystka której nazwisko stało się synonimem wokalnej i scenicznej charyzmy, pięć lat, które upłynęły od wydania ostatniego w pełni autorskiego materiału "Hat Rabbit" spędziła na gromadzeniu doświadczeń w licznych pobocznych projektach (Młynarski Plays Młynarski, Kot, czy też kotka, The Saintbox czy Baaba, Michał, Gabriela). Taki poligon doświadczalny, umożliwiający wokalistce przetarcie się w różnych muzycznych estetykach i światach, musiał zaowocować na"The Eskapist"dojrzałością kompozytorską. Stało się to podstawą do świetnie wyreżyserowanego spektaklu z elegancko porozkładanymi akcentami, barwnymi kontrastami, subtelną grą nastrojami, a przede wszystkim wysmakowaną aranżacją albumu. Kulka - mimo że, wokalnie i muzycznie dość blisko orbituje wokół teatralnej artykulacji, czy estetyki piosenki aktorskiej świadomie, zachowuje potrzebny dystans, aby nie przekraczać granic koturnowości. Mimo to, płyta kipi wręcz energią i emocjonalnym rozstrzałem, w którym intymne i nastrojowe ballady dynamizowane są fragmentami przebojowego i pełnego rozmachu swingu. W tych budujących dramaturgię nagrania kontrastach ukryty jest cały koloryt, zwiewność i uroda "The Eskapist".
Mimo tak narzucających się (zachodzących zarówno w ekspresji wokalnej jak i w muzycznej narracji) pokrewieństw z muzyką Kate Bush, czy Tori Amos (z czasów kiedy ta ostatnia, była jeszcze ikoną dobrego smaku w muzyce pop) Gaba Kulka na "The Eskapist" przywołuje inspiracje latami siedemdziesiątymi, piosenkami Abby, Led Zeppelin, Fleetwood Mac czy Eltona Johna. Artystka wskrzesza tym samym ducha klasycznej muzyki rozrywkowej pełnej elegancji wykonawczej i kunsztu instrumentalnego, chwytliwych i niebanalnych szlagierów. Począwszy od nietuzinkowej melodyki, a kończąc na aksamitnym brzmieniu instrumentów, wszystkie kompozycje "The Escapist" z wdziękiem, choć nie w oczywisty sposób rozsmakowują się mniej lub bardziej w stylistyce retro, a nad płytą unosi się aura szlachetnej staroświeckości. Sięga ona dużo głębiej w historię muzyki niż wynikało by to z samych inspiracji i natchnień wokalistki. Wehikuł czasu, który zainscenizowała artystka dociera, aż do lat dwudziestych i wybrzmiewa echem międzywojennych variétés. Przykładem niech będzie spowity dymem cygaretek i oparami absyntu utwór "Christmas Party Song", w którym szmer szczotek po werblach tak sugestywnie oddaje szum starej pocztówki dźwiękowej, a barwa głosu Kulki uwodzi niczym głos Lizy Minnelli w "Kabarecie" Boba Fosse'a.
Harmonijnej współpracy ze swoimi zaufanymi muzykami (perkusistą Robertem Raszem, Wojtkiem Traczykiem grającym na basie i kontrabasie, oraz klarnecistą Wacławem Zimplem) Kulka zawdzięcza spójność swojej koncepcji, która pomimo rozmachu zachowuje zmysłową lekkość. Nie ma tu jednak wątpliwości, kto jest liderem tego projektu, gdyż trzon wszystkich utworów tworzy fortepian, bądź ukulele artystki. Najbardziej charyzmatyczny gest, ze zgromadzonych przez Gabę instrumentalistów zaznacza jednak Zimpel, który potrafi zarówno pięknie cieniować główne motywy i wypełniać tło pastelową barwą klarnetu ("Bad Wolf", "Christmas Party Song", "The Escapist"), jak i dorzucić do ognia skowytem free jazzowego odjazdu ("Keep Your Eyes Peeled"). Motoryczna sekcja Rasz - Traczyk, z werwą i bez odrobiny wulgarności dynamizuje cały skład dopasowując się do panującej na płycie elegancji.
Niezależnie od tego czy nazwiemy piosenki Gaby Kulki popowymi, czy awangardowymi, album "The Escapist" jest rozrywką najwyższych lotów. Wykwintnym daniem do smakowania i rozkoszowania się nim niespiesznie, dostojnie i z wielokrotną przyjemnością.
GABA KULKA - "The Escapist"
2014, Mystic