Traktując muzykę w sposób jak najbardziej potoczny, mamy zazwyczaj na myśli jej... „muzyczność”, czyli wypadkową przebojowości, melodyjności, czy przystępności. W przypadku muzyki Patryka Daszkiewicza, mamy do czynienia z radykalną eliminacją tak postrzeganej muzyczności. Ekspresja twórcy zmierza do ekstremalnego wyeksponowania surowego dźwięku, a kompozycje zredukowane zostają do wybrzmiewania pojedynczych tonów.
Emblematyczną pracą dźwiękową występującego pod nazwą DMNSZ Daszkiewicza jest wydana w lipcu „OUIJA” – kaseta z Pointless Geometry. Znajdujące się tam utwory powstały przy użyciu zaledwie kilku dźwięków, których źródłem jest mikser audio odcięty od zewnętrznych źródeł (no input). Wzmocnione sygnały emitowane przez elektryczność płynącą po obwodach urządzenia są poddawane zwrotnym sprzężeniom, zapętlając się w repetycyjne formy. Efektem słyszalnym są różnego rodzaju szumy, burdony, świsty i sprzężenia. Przenikliwość i intensywność tych sygnałów ingeruje w komfort słuchania, a dźwięk zaczyna być odczuwany fizycznie. Lekkie zawroty głowy, mdłości, ból uszu, a nawet duszności, czy uczucie ucisku w klatce piersiowej to efekt wyeksponowania bardzo wysokich i bardzo niskich częstotliwości. Dochodzą do tego różne subiektywne reakcje o charakterze psychotycznym (przygnębienie, niepokój, lęk), które są odpowiedzią na bliski kontakt z falami dźwiękowymi o ekstremalnych częstotliwościach, oscylujących na marginesach ludzkiej słyszalności.
Konsekwencją posługiwania się surowymi falami sinusoidalnymi, są oszczędne minimalistyczne utwory. Można doszukiwać się w nich pokrewieństw z drone music, bądź nagraniami takich twórców jak Eleh, czy Eliane Radigue. Jednak minimalizm Daszkiewicza przybiera ekstremalne wydanie, głównie za sprawą punkowej zadziorności, którą podszyte są jego statyczne kompozycje. Proste dźwięki emitowane z analogowego źródła oblepione są bowiem szumem i zniekształcone brudnymi, stłumionymi teksturami, które bardziej wyeksponowane stały by się wcieleniem estetyki Harsh Noise Wall. To co łączy jeszcze „OUIJA” z noisową hybrydą to odczuwanie fizyczności dźwięku. Eksperymentujący z estetyką noise, czy drone music twórca, na swoją potrzebę redefiniuje ich stylistyki, traktując jako nośnik własnej idei.
Daszkiewicz jest twórcą doskonale świadomym swojej ekspresji. „Zdaje się, że jako jeden z niewielu w kraju rozumie możliwości minimalizmu, który nie jest jednocześnie minimalizmem kwartetu Reich-Glass-Riley-Le Monte Young” zwraca uwagę Maciej Wirmański z bloga Kultura Staroci. I trudno się z jego tezą nie zgodzić. Ów ekstremalne doświadczenie minimalizmu płynące z obcowania z „OUIJA” jest doznaniem niemal katartycznym. Zaś na tle repetytywnego owczego pędu, który zdominował w ostatnich latach dyskurs muzyczny rodzimej sceny, jest przypadkiem ożywczym i wyjątkowym.
Czym zatem są prace dźwiękowe Daszkiewicza. Jeszcze muzyką, czy fizyczną wibracją? DMNSZ bada psychofizyczny aspekt dźwięku, odrywając go od kontekstu muzycznego. Drenuje ciało akustycznym sygnałem, wyzwalając emocje i wpływając samopoczucie. Ta niepozorna kaseta, jest jedną z ciekawszych wypowiedzi intelektualnych w rodzimej muzyce w ostatnich latach. Porusza wątek transgresji dźwięku, jego oddziaływania na ciało, a mimo ascetycznej artykulacji znajduje również miejsce na estetyczny, autorski szlif.
Jeśli „OUIJA” jest zaproszeniem do intelektualnego dyskursu nad dźwiękiem, to trio Strętwa, koncentruje się na estetycznej peregrynacji dźwiękowej obskury. Oprócz Daszkiewicza (DMNSZ, Sumf) zespół tworzą Paweł Doskocz (Bachorze, Sumpf) i Maciej Maciagowski (Bachorze). Trzech improwizatorów, eksperymentatorów, sonorystów, elektroakustyków i fascynatów muzycznej pokraczności prezentuje antyestetyczny freak show.
Nazwa tria pochodzi od walcowatej ryby żyjącej na obszarach bagnistych, zasiedlającej,
muliste ciemne dna, ubogie w zawartości tlenu. Strętwy mają właściwość emitowania napięcia elektrycznego. Posiadają także wrażliwe na wysokie częstotliwości bulwiaste receptory, rozmieszczone na całym ciele. Środowisko występowania i cechy morfologiczne tych zwierząt znakomicie korelują z charakterem muzyki tria. Dusznym, mrocznym, koślawym, hałaśliwym. Skrzącym analogowym brudem i elektrycznością. Emitującym drony, glicze i kostropate tekstury, będące wynikiem gitarowych i elektronicznych przesterów.
Mamy tutaj do czynienia z dobrze zorganizowanym materiałem, o bogatej i zróżnicowanej warstwie dźwiękowej brzydoty, zaaranżowanej w formę wciągającej narracji. Struktura kompozycji jest gęsta i intensywna. Hałaśliwość i kostropatość dźwięku ujawnia się jako w pełni przemyślane rzeźbienie w zgiełkliwej materii. Przy uważnej lekturze usłyszeć można bogaty krajobraz dźwiękowy, oraz szeroki wachlarz technik preparowania dźwięku, pochodzące z repozytorium improwizatorskiego doświadczenia muzyków. Podobne subtelności i złożoności, hałaśliwej z pozoru narracji, odkrywałem zasłuchując się w nagraniach pobocznych projektów muzyków (w Bachorzu, Sumpf czy u Maciągowskiego). Nie dziwi zatem, że i Strętwa posługuje się umiejętnością dźwiękowego kamuflażu.W anturażu jazgotów i industrialnego zgiełku znalazło się miejsce zarówno na transowość, poszukiwanie subtelności, jak i budowanie nastroju.
Zasłuchując się w projektach Daszkiewicza i dostrzegając ich przecinające się wątki, można wychwycić spójną myśl przyświecającą jego działaniom. Poszukiwanie radykalnych środków wyrazu w przypadku tego twórcy nigdy nie jest celem samym w sobie, stanowi natomiast pretekst, do kwestionowania stereotypów związanych z postrzeganiem dźwięku, muzyki, czy hałasu.
DMNSZ „OUIJA”
2017, Pointless Geometry
STRĘTWA „Strętwa”
2017, Plaża Zachodnia
Emblematyczną pracą dźwiękową występującego pod nazwą DMNSZ Daszkiewicza jest wydana w lipcu „OUIJA” – kaseta z Pointless Geometry. Znajdujące się tam utwory powstały przy użyciu zaledwie kilku dźwięków, których źródłem jest mikser audio odcięty od zewnętrznych źródeł (no input). Wzmocnione sygnały emitowane przez elektryczność płynącą po obwodach urządzenia są poddawane zwrotnym sprzężeniom, zapętlając się w repetycyjne formy. Efektem słyszalnym są różnego rodzaju szumy, burdony, świsty i sprzężenia. Przenikliwość i intensywność tych sygnałów ingeruje w komfort słuchania, a dźwięk zaczyna być odczuwany fizycznie. Lekkie zawroty głowy, mdłości, ból uszu, a nawet duszności, czy uczucie ucisku w klatce piersiowej to efekt wyeksponowania bardzo wysokich i bardzo niskich częstotliwości. Dochodzą do tego różne subiektywne reakcje o charakterze psychotycznym (przygnębienie, niepokój, lęk), które są odpowiedzią na bliski kontakt z falami dźwiękowymi o ekstremalnych częstotliwościach, oscylujących na marginesach ludzkiej słyszalności.
Konsekwencją posługiwania się surowymi falami sinusoidalnymi, są oszczędne minimalistyczne utwory. Można doszukiwać się w nich pokrewieństw z drone music, bądź nagraniami takich twórców jak Eleh, czy Eliane Radigue. Jednak minimalizm Daszkiewicza przybiera ekstremalne wydanie, głównie za sprawą punkowej zadziorności, którą podszyte są jego statyczne kompozycje. Proste dźwięki emitowane z analogowego źródła oblepione są bowiem szumem i zniekształcone brudnymi, stłumionymi teksturami, które bardziej wyeksponowane stały by się wcieleniem estetyki Harsh Noise Wall. To co łączy jeszcze „OUIJA” z noisową hybrydą to odczuwanie fizyczności dźwięku. Eksperymentujący z estetyką noise, czy drone music twórca, na swoją potrzebę redefiniuje ich stylistyki, traktując jako nośnik własnej idei.
Daszkiewicz jest twórcą doskonale świadomym swojej ekspresji. „Zdaje się, że jako jeden z niewielu w kraju rozumie możliwości minimalizmu, który nie jest jednocześnie minimalizmem kwartetu Reich-Glass-Riley-Le Monte Young” zwraca uwagę Maciej Wirmański z bloga Kultura Staroci. I trudno się z jego tezą nie zgodzić. Ów ekstremalne doświadczenie minimalizmu płynące z obcowania z „OUIJA” jest doznaniem niemal katartycznym. Zaś na tle repetytywnego owczego pędu, który zdominował w ostatnich latach dyskurs muzyczny rodzimej sceny, jest przypadkiem ożywczym i wyjątkowym.
Czym zatem są prace dźwiękowe Daszkiewicza. Jeszcze muzyką, czy fizyczną wibracją? DMNSZ bada psychofizyczny aspekt dźwięku, odrywając go od kontekstu muzycznego. Drenuje ciało akustycznym sygnałem, wyzwalając emocje i wpływając samopoczucie. Ta niepozorna kaseta, jest jedną z ciekawszych wypowiedzi intelektualnych w rodzimej muzyce w ostatnich latach. Porusza wątek transgresji dźwięku, jego oddziaływania na ciało, a mimo ascetycznej artykulacji znajduje również miejsce na estetyczny, autorski szlif.
***
Nazwa tria pochodzi od walcowatej ryby żyjącej na obszarach bagnistych, zasiedlającej,
muliste ciemne dna, ubogie w zawartości tlenu. Strętwy mają właściwość emitowania napięcia elektrycznego. Posiadają także wrażliwe na wysokie częstotliwości bulwiaste receptory, rozmieszczone na całym ciele. Środowisko występowania i cechy morfologiczne tych zwierząt znakomicie korelują z charakterem muzyki tria. Dusznym, mrocznym, koślawym, hałaśliwym. Skrzącym analogowym brudem i elektrycznością. Emitującym drony, glicze i kostropate tekstury, będące wynikiem gitarowych i elektronicznych przesterów.
Mamy tutaj do czynienia z dobrze zorganizowanym materiałem, o bogatej i zróżnicowanej warstwie dźwiękowej brzydoty, zaaranżowanej w formę wciągającej narracji. Struktura kompozycji jest gęsta i intensywna. Hałaśliwość i kostropatość dźwięku ujawnia się jako w pełni przemyślane rzeźbienie w zgiełkliwej materii. Przy uważnej lekturze usłyszeć można bogaty krajobraz dźwiękowy, oraz szeroki wachlarz technik preparowania dźwięku, pochodzące z repozytorium improwizatorskiego doświadczenia muzyków. Podobne subtelności i złożoności, hałaśliwej z pozoru narracji, odkrywałem zasłuchując się w nagraniach pobocznych projektów muzyków (w Bachorzu, Sumpf czy u Maciągowskiego). Nie dziwi zatem, że i Strętwa posługuje się umiejętnością dźwiękowego kamuflażu.W anturażu jazgotów i industrialnego zgiełku znalazło się miejsce zarówno na transowość, poszukiwanie subtelności, jak i budowanie nastroju.
Zasłuchując się w projektach Daszkiewicza i dostrzegając ich przecinające się wątki, można wychwycić spójną myśl przyświecającą jego działaniom. Poszukiwanie radykalnych środków wyrazu w przypadku tego twórcy nigdy nie jest celem samym w sobie, stanowi natomiast pretekst, do kwestionowania stereotypów związanych z postrzeganiem dźwięku, muzyki, czy hałasu.
DMNSZ „OUIJA”
2017, Pointless Geometry
STRĘTWA „Strętwa”
2017, Plaża Zachodnia