„Spontaneous Soundscapes” to album będący zapisem improwizacji trójki niezwykle doświadczonych i ogranych instrumentalistów; Rafała Mazura (akustyczny bas), Agustí Fernándeza (fortepian) i Artura Majewskiego (kornet). Muzycy po raz pierwszy spotykają się w takiej konfiguracji na płycie, choć dzielili już ze sobą rozmaite składy i sceny. Fernández z Mazurem, w ubiegłym roku wydali w duecie znakomitą płytę „Ziran”, z kolei równie udana kooperacja Majewskiego i Mazura, wraz z Anną Kaluzą i Kubą Sucharem ukazała się w 2013 w zasłużonym, portugalskim wydawnictwie Clean Feed. Nagrania nowej płyty dokonano zaś w krakowskim klubie Alchemia, bez udziału publiczności, co pozwala uznać „Spontaneous Soundscapes” za studyjną realizację.
Trzej muszkieterowie wolnej improwizacji występują na niej w swoich klasycznych rolach, operując paletami poszerzonych technik instrumentalnych, o zróżnicowanym temperamencie i zmiennej dynamice. Zadomowiony na dobre w naszym kraju Agustí Fernández wykorzystuje szerokie spektrum artykulacyjne fortepianu. Sięga do jego wnętrza, aby dokonywać sonorystycznych peregrynacji pośród metalowych strun i mechanizmów. Kiedy jednak jego dłoniom uda się spocząć na klawiaturze instrumentu, wtedy gnają one po klawiszach w ultra szybkich partiach improwizacji. Narzuconemu przez Hiszpana tempu dorównuje Rafał Mazur, splatający gęste i frenetyczne pasma akustycznego basu. Jego błyskotliwa gra dyktowana strumieniem świadomości, wydaje się totalnie odłączona od wszelkich reguł, czy stylistyk. Trudno w rozwichrzonych galopadach wychwycić jakieś elementy stałe, czy powtarzające się. Jednak to właśnie nieustannie rozedrgane pomruki basu, budują kręgosłup kolejnych kompozycji. Pomiędzy dwoma dynamicznymi filarami improwizacji balansuje Artur Majewski, zaopatrzony jedynie w kornet i tłumik nadający dźwiękom płynącym z dęciaka charakterystycznej chrypki. Muzyk, już dawno temu przyzwyczaił swoich słuchaczy do tego, że jego artykulacja stroni od linearnych form narracji. Słyszymy zatem autorski zestaw figur stylistycznych, na które składają się krótkie, lakoniczne przedęcia; ornamentacyjne muśnięcia dźwiękiem utrzymane w wysokich rejestrach; a okazjonalnie również urwane frazy melodii. Wśród pochłoniętych żywiołem improwizacji partii Fernándeza i Mazura, ingerencje Majewskiego wydają się w pierwszej chwili dość lapidarne. Jednak w szerszej perspektywie, można dostrzec, że zajmują w kompozycjach strategiczne pozycje. Najczęściej puentują dyskusje fortepianu z basem oszczędnym koanem, bądź równie często stanowią jej ażurową inkrustację. W bardziej wyciszonych momentach kreują atmosferę i nastrój. Jednak najważniejszą rolą kornetu na „Spontaneous Soundscapes” jest budowanie przestrzeni dla swobodnej konwersacji instrumentów. W zestawie Majewskiego chętnie usłyszałbym jednak coś świeżego, bo jego rozpoznawalny muzyczny język staje się z czasem coraz bardziej przewidywalny.
„Spontaneous Soundscapes” w głównej mierze oparte jest na dynamicznej i abstrakcyjnej relacji dźwiękowej zachodzącej między solistami. Ich konwersacja odbywa się zazwyczaj w szybkich tempach, a ogranie miedzy artystami pozwala na instynktowne reakcje. Z zacięciem można kontemplować możliwości techniczne i komunikacyjne muzyków. Niespodzianką jest, że wśród pięciu kompozycji napotkamy ukłony w stronę form intymnych i nastrojowych. Do najbardziej zjawiskowych należą momenty wyciszeń, w których muzycy kontemplują każdy opuszczający ich instrumenty dźwięk, aby następnie kreować z nich delikatne i abstrakcyjne muzyczne konstelacje. Tutaj czwartym aktorem spektaklu jest cisza. Dryfując po jej oceanie muzycy osiągają niezwykłe subtelności; melodyjne i liryczne, tak jak w połowie trzeciej odsłony płyty, gdzie dźwięki zamierają w poetyckim zamyśleniu, aby łagodnie rozpłynąć się w przestrzeni. Lakoniczne instrumentacje prowadzone są z namysłem i pozostają w pełnej napięcia relacji. Jakże ta improwizacja w ciszy wydaje się odświeżającym doświadczeniem, po pełnym rozgadania instrumentalnym pojedynku muzyków.
Repertuar tria Fernández - Mazur - Majewski, odbiega nieco od brawurowej zawartości „Ziran”, gdzie istotą dialogu była instynktowna wymiana ciosów, a aspekt fizyczności gry dominował nad kontemplacją. Szczęśliwie w przypadku „Spontaneous Soundscapes” udało się wygospodarować czas na oddech i kreowanie nastroju. Wyludniona sala koncertowa Alchemii z pewnością miała wpływ na ten nieco bardziej kameralny wymiar improwizacji i jej intrygujące rezultaty.
Agustí Fernández, Rafał Mazur, Artur Majewski „Spontaneous Soundscapes”
2017, Not Two Records
Trzej muszkieterowie wolnej improwizacji występują na niej w swoich klasycznych rolach, operując paletami poszerzonych technik instrumentalnych, o zróżnicowanym temperamencie i zmiennej dynamice. Zadomowiony na dobre w naszym kraju Agustí Fernández wykorzystuje szerokie spektrum artykulacyjne fortepianu. Sięga do jego wnętrza, aby dokonywać sonorystycznych peregrynacji pośród metalowych strun i mechanizmów. Kiedy jednak jego dłoniom uda się spocząć na klawiaturze instrumentu, wtedy gnają one po klawiszach w ultra szybkich partiach improwizacji. Narzuconemu przez Hiszpana tempu dorównuje Rafał Mazur, splatający gęste i frenetyczne pasma akustycznego basu. Jego błyskotliwa gra dyktowana strumieniem świadomości, wydaje się totalnie odłączona od wszelkich reguł, czy stylistyk. Trudno w rozwichrzonych galopadach wychwycić jakieś elementy stałe, czy powtarzające się. Jednak to właśnie nieustannie rozedrgane pomruki basu, budują kręgosłup kolejnych kompozycji. Pomiędzy dwoma dynamicznymi filarami improwizacji balansuje Artur Majewski, zaopatrzony jedynie w kornet i tłumik nadający dźwiękom płynącym z dęciaka charakterystycznej chrypki. Muzyk, już dawno temu przyzwyczaił swoich słuchaczy do tego, że jego artykulacja stroni od linearnych form narracji. Słyszymy zatem autorski zestaw figur stylistycznych, na które składają się krótkie, lakoniczne przedęcia; ornamentacyjne muśnięcia dźwiękiem utrzymane w wysokich rejestrach; a okazjonalnie również urwane frazy melodii. Wśród pochłoniętych żywiołem improwizacji partii Fernándeza i Mazura, ingerencje Majewskiego wydają się w pierwszej chwili dość lapidarne. Jednak w szerszej perspektywie, można dostrzec, że zajmują w kompozycjach strategiczne pozycje. Najczęściej puentują dyskusje fortepianu z basem oszczędnym koanem, bądź równie często stanowią jej ażurową inkrustację. W bardziej wyciszonych momentach kreują atmosferę i nastrój. Jednak najważniejszą rolą kornetu na „Spontaneous Soundscapes” jest budowanie przestrzeni dla swobodnej konwersacji instrumentów. W zestawie Majewskiego chętnie usłyszałbym jednak coś świeżego, bo jego rozpoznawalny muzyczny język staje się z czasem coraz bardziej przewidywalny.
„Spontaneous Soundscapes” w głównej mierze oparte jest na dynamicznej i abstrakcyjnej relacji dźwiękowej zachodzącej między solistami. Ich konwersacja odbywa się zazwyczaj w szybkich tempach, a ogranie miedzy artystami pozwala na instynktowne reakcje. Z zacięciem można kontemplować możliwości techniczne i komunikacyjne muzyków. Niespodzianką jest, że wśród pięciu kompozycji napotkamy ukłony w stronę form intymnych i nastrojowych. Do najbardziej zjawiskowych należą momenty wyciszeń, w których muzycy kontemplują każdy opuszczający ich instrumenty dźwięk, aby następnie kreować z nich delikatne i abstrakcyjne muzyczne konstelacje. Tutaj czwartym aktorem spektaklu jest cisza. Dryfując po jej oceanie muzycy osiągają niezwykłe subtelności; melodyjne i liryczne, tak jak w połowie trzeciej odsłony płyty, gdzie dźwięki zamierają w poetyckim zamyśleniu, aby łagodnie rozpłynąć się w przestrzeni. Lakoniczne instrumentacje prowadzone są z namysłem i pozostają w pełnej napięcia relacji. Jakże ta improwizacja w ciszy wydaje się odświeżającym doświadczeniem, po pełnym rozgadania instrumentalnym pojedynku muzyków.
Repertuar tria Fernández - Mazur - Majewski, odbiega nieco od brawurowej zawartości „Ziran”, gdzie istotą dialogu była instynktowna wymiana ciosów, a aspekt fizyczności gry dominował nad kontemplacją. Szczęśliwie w przypadku „Spontaneous Soundscapes” udało się wygospodarować czas na oddech i kreowanie nastroju. Wyludniona sala koncertowa Alchemii z pewnością miała wpływ na ten nieco bardziej kameralny wymiar improwizacji i jej intrygujące rezultaty.
Agustí Fernández, Rafał Mazur, Artur Majewski „Spontaneous Soundscapes”
2017, Not Two Records