Zadebiutowali w 2012 „Złotą platyną”, nagraną wraz z Mikołajem Trzaską i Mike'm Majkowskim. Występowali z galerią pierwszoplanowych postaci rodzimej sceny jazzowej i improwizowanej m.in z Pawełem Szamburskim, Wacławem Zimplem, Piotrem Zabrodzkim, Michałem Górczyńskim, Olgierdem Walickim, Tomaszem Zietkiem, Ray'em Dickaty, Arturem Majewskim, Pawłem Romańczukiem, czy Wojtkiem Mazolewskim. W 2014 koncertowali pod kuratelą Unsound Festival. W styczniu gdański kolektyw Remont Pomp, z gościnnym udziałem Trzaski powrócił z płytą „Pomp power”.
Płytę otwiera masywny i energetyczny utwór tytułowy, który przenosi słuchacza w sam środek transowego rytuału jednego z plemion Afryki Środkowej. Gromkie, basowe tam-tamy, wraz z perkusjonaliami, regularnym rytmem wzbijają tuman kurzu unosząc go nad arenę, na której odbywa się szamańska celebra rite de passage. Choć w pozostałych kompozycjach nastrój i intensywność muzyki pozostaje zmienna, to do końca czujemy się jakbyśmy byli świadkami szamańskiego obrzędu.
Dalej, oprócz wątków rytmicznych czekają na słuchacza kompozycje będące wynikiem intensywnych sonorystycznych poszukiwań. Rozciągają się one od form bliskich etnicznemu ambientowi, przywodzącemu na myśl nagrania Hati, czy Mammoth Ulthana, po awangardowe eksperymenty jakie usłyszeć możemy na płytach Małych Instrumentów. Tym co zbliża Remont Pomp do muzyki formacji Pawła Romańczuka to również użycie nietypowych i „samoróbkowych” instrumentów. W arsenale gdańskiej orkiestry znalazł się cały kredens domowych i kuchennych instrumentów (łyżek, talerzy, szklanek, kieliszków, mis, beczek, butelek).
„Pomp power” to płyta dwubiegunowa. Z jednej strony zorientowana na budowanie mrocznego, tajemniczego klimatu, z drugiej zaś królestwo rytmu i charyzmatycznego transu. Poruszający się w tych ramach muzycy mają duże pole do popisu. Dominują zatem wyraziste kontrasty między ciszą, a zgiełkiem, skupieniem na dźwięku, a pełnym wigoru improwizowaniem. Jeśli miałbym zdecydować, które wcielenie zespołu jest bardziej zajmujące, to wybrałbym to pierwsze oparte na sonorystycznych poszukiwaniach, w których muzycy zaskakują rozmachem i różnorodnością swoich eksperymentów. Usłyszymy zatem intensywne, przeszywający drony, lśniące flażolety, dźwięczne smugi unoszące się znad rantów kieliszków, efektowne dysonanse i wiele ambientowej przestrzeni („Urodziny imieniny Magdy”, „Miska ziemi”, „Urwał następnemu”, „Wyją liście w lesie”). Domowe perkusjonaliach równie udanie prezentują się jako instrumenty melodyczne. Okazale dzwoniące idiofony osiągają harmonijne współbrzmienie, przeobrażając się w smukłe melodyjne solówki („Pies i pierogi”). Z kolei, donośnie i pierwszoplanowo wybrzmiewająca warstwa rytmiczna, zbyt często razi monotonią i kompozycyjnym ubóstwem. Jest jednorodna i pozbawiona równoległych ścieżek, a co za tym idzie polirytmii. Posiada natomiast znakomite basowe brzmienie, paradoksalnie jednak uwypukla ono wspomniane niedoskonałości.
Partie dęte w wykonaniu Mikołaja Trzaski zostały dobrane do gotowego podkładu domowych perkusjonaliów. Znakomicie spasowane w całość solówki nie narzucają się i nie wychodzą przed szereg. Trzaska porywa się zarówno na pełne wigoru free jazzowe kulminacje, ale również czaruje nastrojem jak na płytach Shofara, czy Irchy („Urodziny imieniny Magdy”, „Żar raz”, „Wilobalafon”). Respektuje jednak status gościa i swą charyzmą nie przesłania innych.
Prócz wspomnianych na wstępie wątków afrykańskich obecnych głównie w warstwie rytmicznej ("Pomp power", "Wilobalafon"), pojawiają się w nagraniu motywy gitarowej muzyki andaluzyjskiej, inspirowanej bliskim wschodem ("Volunteers Retrospection", "Szybki straszny dom"). Są to też fragmenty najbardziej porywające na płycie, w której wszyscy muzycy wznoszą się na wyżyny ekspresji.
„Pomp power” to moje pierwsze spotkanie z muzyką Remontu Pomp. Kiedy zasłuchiwałem się w tej zjawiskowej mieszance jazzu, sonorystyki, ambientu, awangardy i wątków etnicznych miałem wrażenie, że autorami płyty jest kolektyw miejskich szamanów, którzy za pomocą instrumentów DIY łapią transowe odloty poszukując psychedelii w rytmie i sonorystycznych zabiegach. Dopiero kiedy wyszedłem poza muzykę, aby poznać genezę projektu okazało się... że nie wiele się pomyliłem. Ów charyzmatyczny kolektyw tworzą muzycy niepełnosprawni intelektualnie, a projekt kierowany przez Jarka Marciszewskiego i Tomka Antonowicza, jest realizowany pod kuratelą Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym w Gdańsku.
Nawet przez chwilę nie miałem dylematu przy kryteriach oceny muzycznej tego konceptu. Potraktowałem zespół równie egalitarnie co każdego innego recenzowanego na tym blogu muzyka. Nie ma potrzeby rozpatrywać tego solidnego materiału przez pryzmat niepełnosprawności. Muzycy zasługują na profesjonalne traktowanie, bo to co robią jest profesjonalne. A tak jak w niepełnosprawnych sportowcach widzę przede wszystkim sportowców, tak w niepełnosprawnych muzykach, widzę przede wszystkim muzyków
REMONT POMP „Pomp power”
2017, Kilogram Records
Płytę otwiera masywny i energetyczny utwór tytułowy, który przenosi słuchacza w sam środek transowego rytuału jednego z plemion Afryki Środkowej. Gromkie, basowe tam-tamy, wraz z perkusjonaliami, regularnym rytmem wzbijają tuman kurzu unosząc go nad arenę, na której odbywa się szamańska celebra rite de passage. Choć w pozostałych kompozycjach nastrój i intensywność muzyki pozostaje zmienna, to do końca czujemy się jakbyśmy byli świadkami szamańskiego obrzędu.
Dalej, oprócz wątków rytmicznych czekają na słuchacza kompozycje będące wynikiem intensywnych sonorystycznych poszukiwań. Rozciągają się one od form bliskich etnicznemu ambientowi, przywodzącemu na myśl nagrania Hati, czy Mammoth Ulthana, po awangardowe eksperymenty jakie usłyszeć możemy na płytach Małych Instrumentów. Tym co zbliża Remont Pomp do muzyki formacji Pawła Romańczuka to również użycie nietypowych i „samoróbkowych” instrumentów. W arsenale gdańskiej orkiestry znalazł się cały kredens domowych i kuchennych instrumentów (łyżek, talerzy, szklanek, kieliszków, mis, beczek, butelek).
„Pomp power” to płyta dwubiegunowa. Z jednej strony zorientowana na budowanie mrocznego, tajemniczego klimatu, z drugiej zaś królestwo rytmu i charyzmatycznego transu. Poruszający się w tych ramach muzycy mają duże pole do popisu. Dominują zatem wyraziste kontrasty między ciszą, a zgiełkiem, skupieniem na dźwięku, a pełnym wigoru improwizowaniem. Jeśli miałbym zdecydować, które wcielenie zespołu jest bardziej zajmujące, to wybrałbym to pierwsze oparte na sonorystycznych poszukiwaniach, w których muzycy zaskakują rozmachem i różnorodnością swoich eksperymentów. Usłyszymy zatem intensywne, przeszywający drony, lśniące flażolety, dźwięczne smugi unoszące się znad rantów kieliszków, efektowne dysonanse i wiele ambientowej przestrzeni („Urodziny imieniny Magdy”, „Miska ziemi”, „Urwał następnemu”, „Wyją liście w lesie”). Domowe perkusjonaliach równie udanie prezentują się jako instrumenty melodyczne. Okazale dzwoniące idiofony osiągają harmonijne współbrzmienie, przeobrażając się w smukłe melodyjne solówki („Pies i pierogi”). Z kolei, donośnie i pierwszoplanowo wybrzmiewająca warstwa rytmiczna, zbyt często razi monotonią i kompozycyjnym ubóstwem. Jest jednorodna i pozbawiona równoległych ścieżek, a co za tym idzie polirytmii. Posiada natomiast znakomite basowe brzmienie, paradoksalnie jednak uwypukla ono wspomniane niedoskonałości.
Partie dęte w wykonaniu Mikołaja Trzaski zostały dobrane do gotowego podkładu domowych perkusjonaliów. Znakomicie spasowane w całość solówki nie narzucają się i nie wychodzą przed szereg. Trzaska porywa się zarówno na pełne wigoru free jazzowe kulminacje, ale również czaruje nastrojem jak na płytach Shofara, czy Irchy („Urodziny imieniny Magdy”, „Żar raz”, „Wilobalafon”). Respektuje jednak status gościa i swą charyzmą nie przesłania innych.
Prócz wspomnianych na wstępie wątków afrykańskich obecnych głównie w warstwie rytmicznej ("Pomp power", "Wilobalafon"), pojawiają się w nagraniu motywy gitarowej muzyki andaluzyjskiej, inspirowanej bliskim wschodem ("Volunteers Retrospection", "Szybki straszny dom"). Są to też fragmenty najbardziej porywające na płycie, w której wszyscy muzycy wznoszą się na wyżyny ekspresji.
„Pomp power” to moje pierwsze spotkanie z muzyką Remontu Pomp. Kiedy zasłuchiwałem się w tej zjawiskowej mieszance jazzu, sonorystyki, ambientu, awangardy i wątków etnicznych miałem wrażenie, że autorami płyty jest kolektyw miejskich szamanów, którzy za pomocą instrumentów DIY łapią transowe odloty poszukując psychedelii w rytmie i sonorystycznych zabiegach. Dopiero kiedy wyszedłem poza muzykę, aby poznać genezę projektu okazało się... że nie wiele się pomyliłem. Ów charyzmatyczny kolektyw tworzą muzycy niepełnosprawni intelektualnie, a projekt kierowany przez Jarka Marciszewskiego i Tomka Antonowicza, jest realizowany pod kuratelą Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym w Gdańsku.
Nawet przez chwilę nie miałem dylematu przy kryteriach oceny muzycznej tego konceptu. Potraktowałem zespół równie egalitarnie co każdego innego recenzowanego na tym blogu muzyka. Nie ma potrzeby rozpatrywać tego solidnego materiału przez pryzmat niepełnosprawności. Muzycy zasługują na profesjonalne traktowanie, bo to co robią jest profesjonalne. A tak jak w niepełnosprawnych sportowcach widzę przede wszystkim sportowców, tak w niepełnosprawnych muzykach, widzę przede wszystkim muzyków
REMONT POMP „Pomp power”
2017, Kilogram Records