Lepi bałwany, gra na soplach, przełamuje lody i topi śniegi. Ze śnieżnych kurzawek i spod puchatych zasp, w zimowej odsłonie powraca Jerz Igor. Nowa płyta "Zimą" to najlepszy sposób na rozgrzanie w przykre styczniowe mrozy.
Na wstępie muszę nieco ukorzyć się przed czytelnikami, nie lada bowiem problem miałem z przyswojeniem pierwszej płyty Jerzego. Wynikał on głównie z niemożności przełamania stereotypowego obrazu rodzimej piosenki dla dzieci, zakorzenionego we mnie od pacholęcia. Osłuchany w baby bangerach Andrzeja Korzyńskiego, z filmów o przygodach Pana Kleksa, a także naznaczony repertuarem Fasolek, nieprędko dałem się przekonać, przede wszystkim, do kołysankowej formy zaproponowanej przez Jerzego Igora, a także do nostalgicznych, smutnych i mało "przebojowych" tekstów. Dopiero kiedy zaczęliśmy co raz częściej przemieszczać się samochodem, wraz z towarzyszką w tylnym foteliku, "Mała płyta" zagościła w odtwarzaczu na stałe. Zarówno jako drogowy soundtrack do usypiania córki, jak i balsam kojący nerwy ojca - kierowcy. Ale tak naprawdę na dobre zauroczyłem się Jerzym Igorem dopiero w momencie, gdy odkryłem samego siebie jako adresata tych piosenek, oraz kiedy odrzuciłem istnienie granicy między wrażliwością dorosłą a dziecięcą.
Zimowa odsłona Jerzego Igora, jest rozwinięciem muzycznych wątków z pierwszej płyty. Podaną w formie jeszcze bardziej wysmakowanej i urokliwej, nie stroniącej tym razem od szybszych temp i wpadających w ucho "przebojów". Ciepło jakie towarzyszy nagraniom Jerzego nie wynika jedynie z familijnego charakteru materiału, ale obecne jest również za sprawą egzotycznych brzmień i zamorskich inspiracji, w któreobfituje zimowa płyta. "Co robił śnieg?" i "Ryby" to leniwe kompozycje, oparte na wiodącej gitarze akustycznej, otulonej bogatą aranżacją teł, oraz swingującą sekcją rytmiczną. Przywołują echa americany, podanej w najsmaczniejszej interpretacji bliskiej dokonaniom Lambchop, czy piosenkom Jim'a o'Rourke. W południowoamerykańskie tropiki przenosi nas z kolei... "Mróz", kołysząc słuchaczy melancholijną bossa novą, która mogłaby pochodzić z repertuaru Astrud Gilberto. (Swoją drogą zadziwiające jak wiele piosenek o zimie posiada tak ciepłe i delikatne aranżacje). W bigbitowy karnawał zabierają nas singlowe "Sanki", które przebojem dołączają do żelaznego repertuaru piosenki zimowej, tuż obok takich szlagierów jak "Kulig" Skaldów, "Kiedy pada śnieg", T-Raperów Z Nad Wisły, czy "Zimy żal" z Kabaretu Starszych Panów. "Dzień" brzmieniem klawiszy, przywołuje wspomnienie avant popowych produkcji Stereolab. Z resztą, cały materiał można odczytywać przez pryzmat tej eklektycznej i melodyjnej estetyki, odciskającej swój koloryt na przełomie lat 90-tych i zerowych. Na sam koniec, Jerz Igor zaprasza na karaoke, pozostawiając słuchaczom tekst piosenki i wolną rękę do wymyślenia do niego melodii (przyznam szczerze, że ze zwrotką jakoś poszło, ale już na refrenie niechybnie poległa moja muzykalność).
O unikalności nagrań Jerzego Igora niech świadczy muzyczna elegancja, skrojona z szerokich inspiracji, oraz treść pozbawiona infantylizacji, czy dydaktycznych pretensji. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że teksty piosenek pozbawione są fantasmagorycznych, baśniowych odlotów, pozostając blisko realności widzianej przez pryzmat dziecięcej wrażliwości. W parze z nieskomplikowanymi tekstami i przejrzystą fabułą, podąża niezwykła melodyjność materiału, bogactwo aranżacji, szerokie instrumentarium i doświadczenie muzyków (głównie z kręgu Lado ABC). Mając w perspektywie tak udaną, zaplanowaną z najmniejszymi detalami produkcję, kontekst wiekowy dla odbiorców muzyki Jerzego znika całkowicie.
"Zimą" to po prostu znakomita muzyka rozrywkowa, bez względu na wiek. Tak jak mnie inspiruje do poszukiwania w niej estetycznych odniesień, czy aranżacyjnych smaczków, tak pierwsze takty "Sanek"inspirują moją córkę do tanecznego podrygiwania.
JERZ IGOR "Zimą"
2015
Na wstępie muszę nieco ukorzyć się przed czytelnikami, nie lada bowiem problem miałem z przyswojeniem pierwszej płyty Jerzego. Wynikał on głównie z niemożności przełamania stereotypowego obrazu rodzimej piosenki dla dzieci, zakorzenionego we mnie od pacholęcia. Osłuchany w baby bangerach Andrzeja Korzyńskiego, z filmów o przygodach Pana Kleksa, a także naznaczony repertuarem Fasolek, nieprędko dałem się przekonać, przede wszystkim, do kołysankowej formy zaproponowanej przez Jerzego Igora, a także do nostalgicznych, smutnych i mało "przebojowych" tekstów. Dopiero kiedy zaczęliśmy co raz częściej przemieszczać się samochodem, wraz z towarzyszką w tylnym foteliku, "Mała płyta" zagościła w odtwarzaczu na stałe. Zarówno jako drogowy soundtrack do usypiania córki, jak i balsam kojący nerwy ojca - kierowcy. Ale tak naprawdę na dobre zauroczyłem się Jerzym Igorem dopiero w momencie, gdy odkryłem samego siebie jako adresata tych piosenek, oraz kiedy odrzuciłem istnienie granicy między wrażliwością dorosłą a dziecięcą.
Zimowa odsłona Jerzego Igora, jest rozwinięciem muzycznych wątków z pierwszej płyty. Podaną w formie jeszcze bardziej wysmakowanej i urokliwej, nie stroniącej tym razem od szybszych temp i wpadających w ucho "przebojów". Ciepło jakie towarzyszy nagraniom Jerzego nie wynika jedynie z familijnego charakteru materiału, ale obecne jest również za sprawą egzotycznych brzmień i zamorskich inspiracji, w któreobfituje zimowa płyta. "Co robił śnieg?" i "Ryby" to leniwe kompozycje, oparte na wiodącej gitarze akustycznej, otulonej bogatą aranżacją teł, oraz swingującą sekcją rytmiczną. Przywołują echa americany, podanej w najsmaczniejszej interpretacji bliskiej dokonaniom Lambchop, czy piosenkom Jim'a o'Rourke. W południowoamerykańskie tropiki przenosi nas z kolei... "Mróz", kołysząc słuchaczy melancholijną bossa novą, która mogłaby pochodzić z repertuaru Astrud Gilberto. (Swoją drogą zadziwiające jak wiele piosenek o zimie posiada tak ciepłe i delikatne aranżacje). W bigbitowy karnawał zabierają nas singlowe "Sanki", które przebojem dołączają do żelaznego repertuaru piosenki zimowej, tuż obok takich szlagierów jak "Kulig" Skaldów, "Kiedy pada śnieg", T-Raperów Z Nad Wisły, czy "Zimy żal" z Kabaretu Starszych Panów. "Dzień" brzmieniem klawiszy, przywołuje wspomnienie avant popowych produkcji Stereolab. Z resztą, cały materiał można odczytywać przez pryzmat tej eklektycznej i melodyjnej estetyki, odciskającej swój koloryt na przełomie lat 90-tych i zerowych. Na sam koniec, Jerz Igor zaprasza na karaoke, pozostawiając słuchaczom tekst piosenki i wolną rękę do wymyślenia do niego melodii (przyznam szczerze, że ze zwrotką jakoś poszło, ale już na refrenie niechybnie poległa moja muzykalność).
O unikalności nagrań Jerzego Igora niech świadczy muzyczna elegancja, skrojona z szerokich inspiracji, oraz treść pozbawiona infantylizacji, czy dydaktycznych pretensji. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że teksty piosenek pozbawione są fantasmagorycznych, baśniowych odlotów, pozostając blisko realności widzianej przez pryzmat dziecięcej wrażliwości. W parze z nieskomplikowanymi tekstami i przejrzystą fabułą, podąża niezwykła melodyjność materiału, bogactwo aranżacji, szerokie instrumentarium i doświadczenie muzyków (głównie z kręgu Lado ABC). Mając w perspektywie tak udaną, zaplanowaną z najmniejszymi detalami produkcję, kontekst wiekowy dla odbiorców muzyki Jerzego znika całkowicie.
"Zimą" to po prostu znakomita muzyka rozrywkowa, bez względu na wiek. Tak jak mnie inspiruje do poszukiwania w niej estetycznych odniesień, czy aranżacyjnych smaczków, tak pierwsze takty "Sanek"inspirują moją córkę do tanecznego podrygiwania.
JERZ IGOR "Zimą"
2015