Płyta Alchimi jest obok "Raphael Roginski plays John Coltrane and Langston Hughes African mystic music" (Bôłt 2015), serii Populista, oraz kasety Talk West "Please The Parting Guest" (Wounded Knife 2014) kolejnym, wydanym w ostatnim czasie nakładem rodzimego labelu materiałem, prezentującym amalgamat tradycyjnych i awangardowych wątków muzyki amerykańskiej.
Zeszłego roku amerykańsko-polskie trio Alchimia obwieściło swe istnienie, albumem "Lucile"wydanym w barwach krakowskiego Instant Classic. Sesja nagraniowa, której wynikiem była debiutancka płyta okazała się jednak na tyle udana, że materiału z niej wystarczyło również na kolejne wydawnictwo "Aurora". Drugi album, z równie zniewalającym efektem, kontynuuje drogę mistycznych poszukiwań zespołu .
Polskim ogniwem tria Alchimia jest basista Robert Iwanik, współtworzący w Chicago, ponad dekadę temu postrockową formacje Rope, nagrywającą dla zacnej wytwórni Family Vineyard. Wielce prawdopodobne, że podczas długiej emigracyjnej odysei, a także rezydencji w jednej z kolebek amerykańskiej muzyki - Chicago - Iwanik na wskroś nasiąkł tak rdzennymi dla Stanów gatunkami jak blues, jazz, czy folk. Z muzyki Alchimi wynika, że wraz z historyczną i techniczną eksploracją korzennych estetyk, zespół szczególną uwagę poświęcił poszukiwaniu duchowego absolutu leżącego u samego rdzenia amerykańskiej muzyki. Stąd w obliczu Alchimi takie ukierunkowanie na mistycyzm i nabożności w celebrowaniu każdego dźwięku. Stąd też tyle przestrzeni, kontemplacji i melancholii.
Mimo tętniącego klangującym basem dynamicznego otwarcia, "Aurora" jest zbudowana na dość powolnych tempach. W toku narracji dominuje oszczędne podejście do kolejnych kompozycji, w trakcie których muzycy skupieni na budowaniu atmosfery, ograniczają swoją artykulacje do sugestywnych zewów, czy onirycznej melodyki. Jeśli zaś chodzi o różnorodność w warstwie instrumentalnej to jest ona dość bogato reprezentowana. Flet, saksofon, ustna harmonijka, perkusjonalia, dzwonki, syntezator, bas i skrzypce, zapewniają zarówno szerokie możliwości aranżacyjne jak i udanie cytują amerykańską tradycję muzyczną. Ciekawe ucho uchwyci tu zarówno transowe bębny rodem z prymitywnej muzyki indiańskiej, a także głos fletu, który mimo że w artykulacji jazzowej, brzmieniem bezpośrednio nawiązuje do dźwiękowego anturażu pierwotnych kultur ameryki północnej. Dalej mamy, bluesową gitarę i ustną harmonijkę, których pierwsze dźwięki przenoszą wyobraźnię słuchacza w preriowy krajobraz zza wielkiej wody. Cała płyta, wydaje składać się z muzycznych pejzaży, opisujących pustynne bezdroża i bezkresne przestrzenie południowych Stanów. Wśród nich niespodziewanie, jeśli chodzi o kontekst nagrania, acz całkiem naturalnie jeśli chodzi o narrację pojawiają się orientalne, bliskowschodnie wątki przemycane dyskretnie przez saksofon Dawuda Mateen'a.
"Aurora", będąc zapisem improwizacji dowodzi niezwykłej więzi łączącej uczestniczących w sesji muzyków. Każda jej minutawydaje się być poszukiwaniem ukrytego między dźwiękami sacrum. To rodzaj medytacji, w trakcie której muzycy odkrywają korzenie muzycznych tradycji Ameryki. Owe wiedzione wprost z kultury ludowej tradycje napotykają na swojej drodze obecność nurtów awangardowych, bytujących tu pod postacią długich, lejących się dronów, stanowiących hipnotyzujące tło, albo istniejących wręcz jako rdzeń kompozycji. Ten ślad bezpośrednio odsyła nas do muzyki jednego z amerykańskich ojców minimalizmu Le Monte Younga.
Lektura "Aurory" oferuje słuchaczom intelektualną satysfakcję i duchowe uniesienie, kontemplację wyciszonej formy i zamkniętych w niej tęsknot. W tym ujmującym subtelnością nagraniu spomiędzy bluesowych westchnięć i alt countrowej melacholi usłyszeć można, zarówno eteryczne burdony rodem z drone music, jak i gitarowe deformacje, skrzące przesterami. Wszystkie ze sobą zbalansowane w prawdziwie alchemicznym scaleniu.
ALCHIMIA - "Aurora"
2015, Instant Classic
Zeszłego roku amerykańsko-polskie trio Alchimia obwieściło swe istnienie, albumem "Lucile"wydanym w barwach krakowskiego Instant Classic. Sesja nagraniowa, której wynikiem była debiutancka płyta okazała się jednak na tyle udana, że materiału z niej wystarczyło również na kolejne wydawnictwo "Aurora". Drugi album, z równie zniewalającym efektem, kontynuuje drogę mistycznych poszukiwań zespołu .
Polskim ogniwem tria Alchimia jest basista Robert Iwanik, współtworzący w Chicago, ponad dekadę temu postrockową formacje Rope, nagrywającą dla zacnej wytwórni Family Vineyard. Wielce prawdopodobne, że podczas długiej emigracyjnej odysei, a także rezydencji w jednej z kolebek amerykańskiej muzyki - Chicago - Iwanik na wskroś nasiąkł tak rdzennymi dla Stanów gatunkami jak blues, jazz, czy folk. Z muzyki Alchimi wynika, że wraz z historyczną i techniczną eksploracją korzennych estetyk, zespół szczególną uwagę poświęcił poszukiwaniu duchowego absolutu leżącego u samego rdzenia amerykańskiej muzyki. Stąd w obliczu Alchimi takie ukierunkowanie na mistycyzm i nabożności w celebrowaniu każdego dźwięku. Stąd też tyle przestrzeni, kontemplacji i melancholii.
Mimo tętniącego klangującym basem dynamicznego otwarcia, "Aurora" jest zbudowana na dość powolnych tempach. W toku narracji dominuje oszczędne podejście do kolejnych kompozycji, w trakcie których muzycy skupieni na budowaniu atmosfery, ograniczają swoją artykulacje do sugestywnych zewów, czy onirycznej melodyki. Jeśli zaś chodzi o różnorodność w warstwie instrumentalnej to jest ona dość bogato reprezentowana. Flet, saksofon, ustna harmonijka, perkusjonalia, dzwonki, syntezator, bas i skrzypce, zapewniają zarówno szerokie możliwości aranżacyjne jak i udanie cytują amerykańską tradycję muzyczną. Ciekawe ucho uchwyci tu zarówno transowe bębny rodem z prymitywnej muzyki indiańskiej, a także głos fletu, który mimo że w artykulacji jazzowej, brzmieniem bezpośrednio nawiązuje do dźwiękowego anturażu pierwotnych kultur ameryki północnej. Dalej mamy, bluesową gitarę i ustną harmonijkę, których pierwsze dźwięki przenoszą wyobraźnię słuchacza w preriowy krajobraz zza wielkiej wody. Cała płyta, wydaje składać się z muzycznych pejzaży, opisujących pustynne bezdroża i bezkresne przestrzenie południowych Stanów. Wśród nich niespodziewanie, jeśli chodzi o kontekst nagrania, acz całkiem naturalnie jeśli chodzi o narrację pojawiają się orientalne, bliskowschodnie wątki przemycane dyskretnie przez saksofon Dawuda Mateen'a.
"Aurora", będąc zapisem improwizacji dowodzi niezwykłej więzi łączącej uczestniczących w sesji muzyków. Każda jej minutawydaje się być poszukiwaniem ukrytego między dźwiękami sacrum. To rodzaj medytacji, w trakcie której muzycy odkrywają korzenie muzycznych tradycji Ameryki. Owe wiedzione wprost z kultury ludowej tradycje napotykają na swojej drodze obecność nurtów awangardowych, bytujących tu pod postacią długich, lejących się dronów, stanowiących hipnotyzujące tło, albo istniejących wręcz jako rdzeń kompozycji. Ten ślad bezpośrednio odsyła nas do muzyki jednego z amerykańskich ojców minimalizmu Le Monte Younga.
Lektura "Aurory" oferuje słuchaczom intelektualną satysfakcję i duchowe uniesienie, kontemplację wyciszonej formy i zamkniętych w niej tęsknot. W tym ujmującym subtelnością nagraniu spomiędzy bluesowych westchnięć i alt countrowej melacholi usłyszeć można, zarówno eteryczne burdony rodem z drone music, jak i gitarowe deformacje, skrzące przesterami. Wszystkie ze sobą zbalansowane w prawdziwie alchemicznym scaleniu.
ALCHIMIA - "Aurora"
2015, Instant Classic