"Instynkt" to jedna z tych zjawiskowych płyt, które wymykają się opisowi i daleko przerastają wyobraźnię słuchacza.
W niebywałe poruszenie wprawiają mnie ostatnie dokonania Jacka Sienkiewicza, dlatego nie należy się dziwić, że goszczą na łamach 1/u/1/o z taką regularnością. Muzyk nie daje w tym roku o sobie zapomnieć, zaskakując kolejnymi swoimi produkcjami. I bardzo dobrze bo forma artystyczna Sienkiewicza wciąż zwyżkuje, a jego wyobraźnia wydaje się nie być ograniczona żadnymi barierami.
Mimo dorobienia się uznanej pozycji wśród europejskich producentów techno, Sienkiewicz nie odcina kuponów od wcześniejszych wydawnictw i kooperacji, a ponad wszystko stawia sobie rozwój własnego oryginalnego języka i poszukiwanie nowych form dla wyrażenia siebie przez muzykę elektroniczną. Utożsamiany do tej pory głównie z klubową odnogą techno, serią tegorocznych produkcji "Nomatter", "Ridges", producent wytyczył sobie nowy obszar poszukiwań, w którym tworzywem jest język eksperymentalnej elektroniki. Odstawiwszy na bok estetyki wyrażane konkretem repetycji i dyktaturą bitu, Sienkiewicz udanie sięgnął do form improwizowanych. Otwarte pole eksperymentu sprzyjają mu w uwalnianiu pomysłów, zamkniętych do tej pory w sztywnej klubowej pętli taktowanej na 4.
"Instynkt" jest dość płynnym rozwinięciem dwóch poprzednich wydawnictw ("Nomatter""Ridges") i pretekstem do kolejnych, co raz śmielszych brzmieniowych i kompozycyjnych ewolucji. Abstrakcyjna ekspresja Sienkiewicza, z jako pierwszą, rozprawia się z linearną narracją. Zdarzenia dźwiękowe zdają się tu ewoluować w czasie rzeczywistym, rozgrywając się równolegle na kilku ścieżkach. Cała gęsta tkanka odgłosów płynie miesza się, rozciąga i kurczy w nieokreślonej przestrzeni bez oparcia w tradycyjnych kompozycyjnych fundamentach. Otwarta forma pozwoliła zrezygnować z symetrycznego podziału kompozycji, wyznaczonego sinusoidą wyciszeń i kulminacji. Sienkiewicz nie posiłkuje się również hałasem, aby zaznaczyć intensywność materiału. Zostaje ona wystarczająco dobrze wyrażona zagęszczeniem faktur i złożonością poszczególnych wątków niesionych abstrakcyjnym pozbawionym podziałów rytmem. Właśnie ów rytm jest sercem całego "Instynktu", choć prawdopodobnie trafniejszym określeniem opisującym strukturę frenetycznych, nieregularnych stukotów i tąpnięć byłaby z pewnością arytmia. Gdyby odnieść się do poprzedniego materiału Sienkiewicza "Ridges" i jego górskich inspiracji, to kostropaty "rytm""Instynktu" mógłby odpowiadać nieregularności skalnych krawędzi. Podobnie tyczy się to chropowatego, twardego, brzmienia. Ów spękana rytmika podążająca tylko sobie znanym krokiem inklinuje silne skojarzenia z muzyką Autechre. W przeciwieństwie jednak do Brytyjczyków, Sienkiewicz nie kładzie nacisku na klarowność i trójwymiarowość brzmień, chętnie oblepiając je szumem, przeplatając syntezatorowymi nawałnicami świstów, graniastym basem, czy onirycznymi zewami.
Jeśli już porównujemy Sienkiewicza eksperymentującego z abstrakcyjną, improwizowaną elektroniką, do innych artystów - to tylko do tych najlepszych. Tak jak czytelne jest bowiem pokrewieństwo fragmentów "Instynktu" do prac Autechre, tak równie widoczne powinny być analogie z diabelską narracją "Traditional Music Of Notional Species Vol. I" Rashada Beckera. U obu producentów plątanina niezbornych dźwięków i nerwowych sprzężeń tworzy dzieło monumentalne, wielowymiarowe i wielowątkowe, które paradoksalnie zachowuje intymną atmosferę i spójność fabularną.
"Instynkt" to spektakl detali, w którym abstrakcyjna forma idzie wespół z abstrakcyjnym brzmieniem, aranżując przy tym mroczną i niepokojącą atmosferę. To zaproszenie do wnętrza zachwycającego i jednocześnie przerażającego dźwiękowego imaginarium. Jacek Sienkiewicz, z każdym kolejnym swoim wydawnictwem zawiesza poprzeczkę o kilka szczebli wyżej, choć już przy pierwszej tegorocznej produkcji "Nomatter" została ona wywindowana pod nieboskłon. To stopniowanie napięcia kolejnymi nagraniami jest pasjonujące i pozwala ewoluować odbiorcy razem z artystą.
JACEK SIENKIEWICZ "Instynkt"
2015, Bocian Rec. / Recognition Rec.
W niebywałe poruszenie wprawiają mnie ostatnie dokonania Jacka Sienkiewicza, dlatego nie należy się dziwić, że goszczą na łamach 1/u/1/o z taką regularnością. Muzyk nie daje w tym roku o sobie zapomnieć, zaskakując kolejnymi swoimi produkcjami. I bardzo dobrze bo forma artystyczna Sienkiewicza wciąż zwyżkuje, a jego wyobraźnia wydaje się nie być ograniczona żadnymi barierami.
Mimo dorobienia się uznanej pozycji wśród europejskich producentów techno, Sienkiewicz nie odcina kuponów od wcześniejszych wydawnictw i kooperacji, a ponad wszystko stawia sobie rozwój własnego oryginalnego języka i poszukiwanie nowych form dla wyrażenia siebie przez muzykę elektroniczną. Utożsamiany do tej pory głównie z klubową odnogą techno, serią tegorocznych produkcji "Nomatter", "Ridges", producent wytyczył sobie nowy obszar poszukiwań, w którym tworzywem jest język eksperymentalnej elektroniki. Odstawiwszy na bok estetyki wyrażane konkretem repetycji i dyktaturą bitu, Sienkiewicz udanie sięgnął do form improwizowanych. Otwarte pole eksperymentu sprzyjają mu w uwalnianiu pomysłów, zamkniętych do tej pory w sztywnej klubowej pętli taktowanej na 4.
"Instynkt" jest dość płynnym rozwinięciem dwóch poprzednich wydawnictw ("Nomatter""Ridges") i pretekstem do kolejnych, co raz śmielszych brzmieniowych i kompozycyjnych ewolucji. Abstrakcyjna ekspresja Sienkiewicza, z jako pierwszą, rozprawia się z linearną narracją. Zdarzenia dźwiękowe zdają się tu ewoluować w czasie rzeczywistym, rozgrywając się równolegle na kilku ścieżkach. Cała gęsta tkanka odgłosów płynie miesza się, rozciąga i kurczy w nieokreślonej przestrzeni bez oparcia w tradycyjnych kompozycyjnych fundamentach. Otwarta forma pozwoliła zrezygnować z symetrycznego podziału kompozycji, wyznaczonego sinusoidą wyciszeń i kulminacji. Sienkiewicz nie posiłkuje się również hałasem, aby zaznaczyć intensywność materiału. Zostaje ona wystarczająco dobrze wyrażona zagęszczeniem faktur i złożonością poszczególnych wątków niesionych abstrakcyjnym pozbawionym podziałów rytmem. Właśnie ów rytm jest sercem całego "Instynktu", choć prawdopodobnie trafniejszym określeniem opisującym strukturę frenetycznych, nieregularnych stukotów i tąpnięć byłaby z pewnością arytmia. Gdyby odnieść się do poprzedniego materiału Sienkiewicza "Ridges" i jego górskich inspiracji, to kostropaty "rytm""Instynktu" mógłby odpowiadać nieregularności skalnych krawędzi. Podobnie tyczy się to chropowatego, twardego, brzmienia. Ów spękana rytmika podążająca tylko sobie znanym krokiem inklinuje silne skojarzenia z muzyką Autechre. W przeciwieństwie jednak do Brytyjczyków, Sienkiewicz nie kładzie nacisku na klarowność i trójwymiarowość brzmień, chętnie oblepiając je szumem, przeplatając syntezatorowymi nawałnicami świstów, graniastym basem, czy onirycznymi zewami.
Jeśli już porównujemy Sienkiewicza eksperymentującego z abstrakcyjną, improwizowaną elektroniką, do innych artystów - to tylko do tych najlepszych. Tak jak czytelne jest bowiem pokrewieństwo fragmentów "Instynktu" do prac Autechre, tak równie widoczne powinny być analogie z diabelską narracją "Traditional Music Of Notional Species Vol. I" Rashada Beckera. U obu producentów plątanina niezbornych dźwięków i nerwowych sprzężeń tworzy dzieło monumentalne, wielowymiarowe i wielowątkowe, które paradoksalnie zachowuje intymną atmosferę i spójność fabularną.
"Instynkt" to spektakl detali, w którym abstrakcyjna forma idzie wespół z abstrakcyjnym brzmieniem, aranżując przy tym mroczną i niepokojącą atmosferę. To zaproszenie do wnętrza zachwycającego i jednocześnie przerażającego dźwiękowego imaginarium. Jacek Sienkiewicz, z każdym kolejnym swoim wydawnictwem zawiesza poprzeczkę o kilka szczebli wyżej, choć już przy pierwszej tegorocznej produkcji "Nomatter" została ona wywindowana pod nieboskłon. To stopniowanie napięcia kolejnymi nagraniami jest pasjonujące i pozwala ewoluować odbiorcy razem z artystą.
JACEK SIENKIEWICZ "Instynkt"
2015, Bocian Rec. / Recognition Rec.