Marcin Masecki kontynuuje drogę odczarowywania polskiej tradycji muzycznej i narosłych wokół niej mitologii i martyrologii. Po udanej i barwnej próbie reinterpretacji poloneza, obdarzony niebanalnym talentem i wyobraźnią pianista, bierze na swój warsztat mazurki.
Ta ludowa, forma muzyczna, oparta na tradycyjnych tańcach polskich; mazurze, oberku, kujawiaku, w XIX w. stała się bardzo popularna również na mieszczańskich salonach, gdzie taneczno-użytkowa forma została natchniona romantyczną poetyką i przybrała postać impresyjnych miniatur. Ówczesna, bezkrytyczna moda na ten gatunek zyskała sobie nawet rangę zjawiska o nazwie "mazurkomanii", dość szybko nabierając pejoratywnego zabarwienia, przez tabuny naśladowców, którzy z uporem i brakiem polotu kopiowali zwłaszcza mazurki chopinowskie. Bogatszy o doświadczenia dwudziestowiecznych awangard, dekonstrukcji i ukonstytuowania twórczej roli pomyłki w sztuce, w XXI wiek mazurka wprowadza Marcin Masecki. Porównywalnej miary wirtuoz, co eksperymentator, odnajduje i uwydatnia przede wszystkim mechaniczność, repetytywność i silną strukturę rytmiczną mazurka.
W przeciwieństwie do "Polonezów", tym razem do czynienia mamy z solowym wykonawstwem Maseckiego, który już przy doborze instrumentarium ukazuje swą rogatą duszę muzycznego anarchisty. Do nagrania mazurkowych improwizacji autor wykorzystał (co naturalne) klasyczne pianino, które jednak brutalnie zestawił z pianinem cyfrowym, instrumentem, którego obecność zarówno w takim repertuarze jak i w sali koncertowej, może zakrawać na artystyczną prowokację. To jednak typowy, przekorny gest pianisty, przedkładającego żywioł, improwizację i twórczy szał nad elegancję wykonawczą, czy wirtuozerię. Anarchia okazuje się zatem idealnym orężem do rozbicia skostniałych klasycznych form i przefiltrowania ich przez pryzmat współczesności.
Jak wspomniałem wyżej, Masecki transponuje mazurka na język awangard, które przetoczyły się nad zachodnią tradycją muzyczną XX wieku. Podobnie jak w przypadku Profesjonalizmu i "Polonezów" do głosu dochodzi zwłaszcza minimalistyczna artykulacja. Pianista sięgając po nią, wręcz maniakalnie poddaje mazurka repetycjom i zapętleniom, zamykając frazy w transowych przebiegach. Typowe dla ludowej formy mazurka, nieparzyste akcenty, traktuje hiperbolicznie i bezceremonialnie, wykorzystując jako pretekst, do niemających końca rytmicznych połamańców. Notorycznie przestawiany szyk owych akcentów, przy równoległej kontrze drugiego pianina, uporczywie wygrywającego tradycyjne "um-pa-pa" rozsadza strukturę mazurka z żarliwością godną muzycznego odszczepieńca. Jeśli oparte na szerokim instrumentarium reinterpretacje poloneza z 2013, nasycone iskrą witalności i ludycznej rubaszności, okazały się niezwykle plastyczne do budowania na ich ramach nowych znaczeń, tak mazurki zostają rozbite na czynniki pierwsze, zdekonstruowane, ogołocone z tożsamości i brutalnie rozmontowane. Pozbawione frenetyczną artykulacją chopinowskiej melancholii, czy korzennego, rustykalnego charakteru uderzają surowością i awangardowym chłodem. Taki odbiór muzyki spowodowany jest stylem gry Maseckiego, który stroni od używania pedałów pianina, podając dźwięki w formie gołej, kanciastej, rezygnując z nastrojowych modulacji, czy wylewnego koloryzowania.
W tym ascetycznym anturażu, niezwykłego kolorytu nabiera surrealistyczny finał "Trzech misek". Będący źródłem pomyłki, kosmiczny syntezatorowy pejzaż, tak kwieciście rozlewający się nad partiami pianina, udanie rozbija powagę dekonstrukcji. Ów niezamierzony i nieoczekiwany wypadek, który w brawurowy sposób okiełznał Masecki, przydaje tej suchej narracji smaku i pikanterii, zestawiając nadal podniosłą, choć zdekonstruowaną formę z kiczowatą barwą wgranego presetu. Ten moment, jest też w zasadzie metaforą całej płyty, na której Masecki pomimo doniosłości projektu, puszcza do słuchacza oko, spoglądając na klasyczną formę zarówno z sympatią, jak i dużą dozą dystansu.
Przed Marcinem Maseckim nie ma świętości. Wyobraźnia, intuicja, połączona ze znakomitą muzyczną erudycją i swobodą improwizacji, pozwalają pianiście na odważne i profetyczne gesty, których rezultat za każdym razem okazuje się owocny i inspirujący; uwalniający od reguł i porządku, oraz reanimujący tradycję do żywej formy.
MARCIN MASECKI "Mazurki"
2015, For Tune
Ta ludowa, forma muzyczna, oparta na tradycyjnych tańcach polskich; mazurze, oberku, kujawiaku, w XIX w. stała się bardzo popularna również na mieszczańskich salonach, gdzie taneczno-użytkowa forma została natchniona romantyczną poetyką i przybrała postać impresyjnych miniatur. Ówczesna, bezkrytyczna moda na ten gatunek zyskała sobie nawet rangę zjawiska o nazwie "mazurkomanii", dość szybko nabierając pejoratywnego zabarwienia, przez tabuny naśladowców, którzy z uporem i brakiem polotu kopiowali zwłaszcza mazurki chopinowskie. Bogatszy o doświadczenia dwudziestowiecznych awangard, dekonstrukcji i ukonstytuowania twórczej roli pomyłki w sztuce, w XXI wiek mazurka wprowadza Marcin Masecki. Porównywalnej miary wirtuoz, co eksperymentator, odnajduje i uwydatnia przede wszystkim mechaniczność, repetytywność i silną strukturę rytmiczną mazurka.
W przeciwieństwie do "Polonezów", tym razem do czynienia mamy z solowym wykonawstwem Maseckiego, który już przy doborze instrumentarium ukazuje swą rogatą duszę muzycznego anarchisty. Do nagrania mazurkowych improwizacji autor wykorzystał (co naturalne) klasyczne pianino, które jednak brutalnie zestawił z pianinem cyfrowym, instrumentem, którego obecność zarówno w takim repertuarze jak i w sali koncertowej, może zakrawać na artystyczną prowokację. To jednak typowy, przekorny gest pianisty, przedkładającego żywioł, improwizację i twórczy szał nad elegancję wykonawczą, czy wirtuozerię. Anarchia okazuje się zatem idealnym orężem do rozbicia skostniałych klasycznych form i przefiltrowania ich przez pryzmat współczesności.
Jak wspomniałem wyżej, Masecki transponuje mazurka na język awangard, które przetoczyły się nad zachodnią tradycją muzyczną XX wieku. Podobnie jak w przypadku Profesjonalizmu i "Polonezów" do głosu dochodzi zwłaszcza minimalistyczna artykulacja. Pianista sięgając po nią, wręcz maniakalnie poddaje mazurka repetycjom i zapętleniom, zamykając frazy w transowych przebiegach. Typowe dla ludowej formy mazurka, nieparzyste akcenty, traktuje hiperbolicznie i bezceremonialnie, wykorzystując jako pretekst, do niemających końca rytmicznych połamańców. Notorycznie przestawiany szyk owych akcentów, przy równoległej kontrze drugiego pianina, uporczywie wygrywającego tradycyjne "um-pa-pa" rozsadza strukturę mazurka z żarliwością godną muzycznego odszczepieńca. Jeśli oparte na szerokim instrumentarium reinterpretacje poloneza z 2013, nasycone iskrą witalności i ludycznej rubaszności, okazały się niezwykle plastyczne do budowania na ich ramach nowych znaczeń, tak mazurki zostają rozbite na czynniki pierwsze, zdekonstruowane, ogołocone z tożsamości i brutalnie rozmontowane. Pozbawione frenetyczną artykulacją chopinowskiej melancholii, czy korzennego, rustykalnego charakteru uderzają surowością i awangardowym chłodem. Taki odbiór muzyki spowodowany jest stylem gry Maseckiego, który stroni od używania pedałów pianina, podając dźwięki w formie gołej, kanciastej, rezygnując z nastrojowych modulacji, czy wylewnego koloryzowania.
W tym ascetycznym anturażu, niezwykłego kolorytu nabiera surrealistyczny finał "Trzech misek". Będący źródłem pomyłki, kosmiczny syntezatorowy pejzaż, tak kwieciście rozlewający się nad partiami pianina, udanie rozbija powagę dekonstrukcji. Ów niezamierzony i nieoczekiwany wypadek, który w brawurowy sposób okiełznał Masecki, przydaje tej suchej narracji smaku i pikanterii, zestawiając nadal podniosłą, choć zdekonstruowaną formę z kiczowatą barwą wgranego presetu. Ten moment, jest też w zasadzie metaforą całej płyty, na której Masecki pomimo doniosłości projektu, puszcza do słuchacza oko, spoglądając na klasyczną formę zarówno z sympatią, jak i dużą dozą dystansu.
Przed Marcinem Maseckim nie ma świętości. Wyobraźnia, intuicja, połączona ze znakomitą muzyczną erudycją i swobodą improwizacji, pozwalają pianiście na odważne i profetyczne gesty, których rezultat za każdym razem okazuje się owocny i inspirujący; uwalniający od reguł i porządku, oraz reanimujący tradycję do żywej formy.
MARCIN MASECKI "Mazurki"
2015, For Tune