Nowa płyta Artura Maćkowiaka, jest znakomitą wizytówką bydgoskiej sceny, zgromadzonej wokół kolektywu Milieu L'Acéphale. Były muzyk Something Like Elvis i Potty Umbrella, doskonale ilustruje swoimi nagraniami ideę brutalizmu magicznego, nagrywając przy tym swoją, jak dotąd najlepszą płytę.
Po wydaniu zeszłorocznej"II" w składzie Innercity Ensemble, oraz po eksperymentach dźwiękowych z Grzegorzem Pleszynskim, Maćkowiak wykorzystał twórczą energię na nagranie kolejnej solowej płyty, zaskakując przy tym słuchaczy ogromną woltą artystyczną. Do tej pory, autorskie albumy muzyka, przybierały formę swobodnej impresji zaaranżowanej na kręgosłupie gitarowej ornamentacji . Na tym tle "If it's not real" okazuje się być materiałem bardzo konkretnym, wymagającym od autora, czegoś więcej niż puszczenia się w wir improwizacji. Na nowej płycie struktura, tematy, dramaturgia zostały rozbudowane i dopracowane z kompozytorskim pietyzmem, a impresja pojawia się jedynie w formie pojedynczych ścieżek.
Punktem wyjścia "If it's not real" jest repetycja, wpływająca zarówno na transowość materiału jak i jego eteryczność. Zapętlone frazy gitary i towarzyszących jej syntezatorów, natchnione mocnymi motywami melodycznymi, piętrzą gęste faktury dźwiękowe, generują zjawiskowe polifonie, oraz nadają utworom hipnotycznego rytmu, napędzającego fabułę. Tak powstałe fundamenty, zostają oblane partiami klawiszy, malując oniryczne tło, bądź wysuwając się na pierwszy plan, zatapiają utwory w kosmicznym krajobrazie. Kiedy struktura kompozycji wydaje się już na tyle gęsta i spiętrzona, Maćkowiak pobudza ją efektowną ścianą zgiełku ("Some sort of trouble"), albo trzyma w zanadrzu, melodyjny motyw, który sprawia, że muzyczna esencja utworu, nabiera drugiego życia, zostając w pamięci jako zjawiskowy lejtmotywy. Jeśli i tego byłoby mało, by dostrzec niezwykłą kreatywność autora, to sięga on jeszcze w dwóch momentach po Tomasza Gadeckiego, który chropowatą trąbką ekspresyjnie puentuje kompozycje.
Trudno byłoby mi wskazać jakiekolwiek słabsze fragmenty omawianej płyty, solówka Maćkowiaka jest bowiem, aż nasycona unikalnymi motywami, które świadczą o nietuzinkowym wyczuciu klimatu i dramaturgi. Niemal każdy utwór posiada rys, który nadaje mu ponadczasowego charakteru. Tak jest w "Some sort of trouble", gdzie na fundamencie gitarowych ścieżek, rozlega się reichowska repetycja syntezatorowego motywu. Podobne zjawiskowe uniesienia i niespodzianki czekają nas m.in. w "Float on my red eyes" - w postaci generowanych, etnicznych piszczałek; "Where are you Mr Alcando?" - gdzie w drugiej połowie utworu pojawia się transowa pętla klawiszy, czy w "Up ahead" gdzie zarówno "danceflorowy" motyw głównego loopa, przesterowane, sfuzzowane gitary, oraz free jazzowa trąbka Gadeckiego współtworzą ze sobą psychodeliczny spektakl.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że to jak dotąd opus magnum w karierze Maćkowiaka. Sięgnął on bowiem z premedytacją po wszystkie wątki jakie przewinęły się przez kilkanaście lat jego muzycznej działalności. Stworzył materiał ze szczątków estetyk i wykorzystał do zbudowania niezwykle eklektycznej, a przy tym szalenie spójnej koncepcji. Na "If it's not real"spotykają się echa minimal music, krautrockowy nerw, echa free jazzu, nieziemskie krajobrazy koschmiche music, smakowita elektronika, gitarowa muzyka improwizowana, oraz post-rockowe echa Something Like Elvis, czy Potty Umbrella ("Windy song", "The light of the first dance"). I tak jak wspomniałem na początku wpisu, płyta Maćkowiaka, może być doskonałym ambasadorem projektów zorientowanych wokół kolektywu Milieu L'Acéphale. Przenikają tutaj bowiem fluidy ze Starej Rzeki, T'ien Lai, Alamedy, Innercity Ensemble, czy Kapital. Transowość, psychodelia, odrealniona atmosfera, mariaż gitary z elektroniką, malowniczo oddają brutalizm magiczny bydgoskich wizjonerów i profanów.
Nie można pominąć również faktu, że bez produkcji Michała Kupicza "If it's not real" nie posiadałaby, aż tak ogromnej siły oddziaływania. Wąska selektywność, przytłumione brzmienia instrumentów, analogowy szum, wysunięcie na pierwszy plan tonów średnich, w wymarzony sposób zostały dostrojone do częstotliwości gitary i syntezatorów, tworząc osobliwą materią dźwiękową płyty.
Akurat wtedy, kiedy wszystkie oczy po raz kolejny zostały zwrócone na Kubę Ziołka (premiery Kapital, Alameda 5), niespodziewanie pojawia się esencjonalna "If it's not real", która okazuje się jak dotąd najciekawszą z płyt słyszanych przeze mnie w 2015. Maćkowiakowi udało się w pojedynkę zdyskontować artystyczny sukces kolektywnej pracy Innercity Ensemble.
k
ARTUR MAĆKOWIAK - "If it's not real"
2015, Wet Music
Po wydaniu zeszłorocznej"II" w składzie Innercity Ensemble, oraz po eksperymentach dźwiękowych z Grzegorzem Pleszynskim, Maćkowiak wykorzystał twórczą energię na nagranie kolejnej solowej płyty, zaskakując przy tym słuchaczy ogromną woltą artystyczną. Do tej pory, autorskie albumy muzyka, przybierały formę swobodnej impresji zaaranżowanej na kręgosłupie gitarowej ornamentacji . Na tym tle "If it's not real" okazuje się być materiałem bardzo konkretnym, wymagającym od autora, czegoś więcej niż puszczenia się w wir improwizacji. Na nowej płycie struktura, tematy, dramaturgia zostały rozbudowane i dopracowane z kompozytorskim pietyzmem, a impresja pojawia się jedynie w formie pojedynczych ścieżek.
Punktem wyjścia "If it's not real" jest repetycja, wpływająca zarówno na transowość materiału jak i jego eteryczność. Zapętlone frazy gitary i towarzyszących jej syntezatorów, natchnione mocnymi motywami melodycznymi, piętrzą gęste faktury dźwiękowe, generują zjawiskowe polifonie, oraz nadają utworom hipnotycznego rytmu, napędzającego fabułę. Tak powstałe fundamenty, zostają oblane partiami klawiszy, malując oniryczne tło, bądź wysuwając się na pierwszy plan, zatapiają utwory w kosmicznym krajobrazie. Kiedy struktura kompozycji wydaje się już na tyle gęsta i spiętrzona, Maćkowiak pobudza ją efektowną ścianą zgiełku ("Some sort of trouble"), albo trzyma w zanadrzu, melodyjny motyw, który sprawia, że muzyczna esencja utworu, nabiera drugiego życia, zostając w pamięci jako zjawiskowy lejtmotywy. Jeśli i tego byłoby mało, by dostrzec niezwykłą kreatywność autora, to sięga on jeszcze w dwóch momentach po Tomasza Gadeckiego, który chropowatą trąbką ekspresyjnie puentuje kompozycje.
Trudno byłoby mi wskazać jakiekolwiek słabsze fragmenty omawianej płyty, solówka Maćkowiaka jest bowiem, aż nasycona unikalnymi motywami, które świadczą o nietuzinkowym wyczuciu klimatu i dramaturgi. Niemal każdy utwór posiada rys, który nadaje mu ponadczasowego charakteru. Tak jest w "Some sort of trouble", gdzie na fundamencie gitarowych ścieżek, rozlega się reichowska repetycja syntezatorowego motywu. Podobne zjawiskowe uniesienia i niespodzianki czekają nas m.in. w "Float on my red eyes" - w postaci generowanych, etnicznych piszczałek; "Where are you Mr Alcando?" - gdzie w drugiej połowie utworu pojawia się transowa pętla klawiszy, czy w "Up ahead" gdzie zarówno "danceflorowy" motyw głównego loopa, przesterowane, sfuzzowane gitary, oraz free jazzowa trąbka Gadeckiego współtworzą ze sobą psychodeliczny spektakl.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że to jak dotąd opus magnum w karierze Maćkowiaka. Sięgnął on bowiem z premedytacją po wszystkie wątki jakie przewinęły się przez kilkanaście lat jego muzycznej działalności. Stworzył materiał ze szczątków estetyk i wykorzystał do zbudowania niezwykle eklektycznej, a przy tym szalenie spójnej koncepcji. Na "If it's not real"spotykają się echa minimal music, krautrockowy nerw, echa free jazzu, nieziemskie krajobrazy koschmiche music, smakowita elektronika, gitarowa muzyka improwizowana, oraz post-rockowe echa Something Like Elvis, czy Potty Umbrella ("Windy song", "The light of the first dance"). I tak jak wspomniałem na początku wpisu, płyta Maćkowiaka, może być doskonałym ambasadorem projektów zorientowanych wokół kolektywu Milieu L'Acéphale. Przenikają tutaj bowiem fluidy ze Starej Rzeki, T'ien Lai, Alamedy, Innercity Ensemble, czy Kapital. Transowość, psychodelia, odrealniona atmosfera, mariaż gitary z elektroniką, malowniczo oddają brutalizm magiczny bydgoskich wizjonerów i profanów.
Nie można pominąć również faktu, że bez produkcji Michała Kupicza "If it's not real" nie posiadałaby, aż tak ogromnej siły oddziaływania. Wąska selektywność, przytłumione brzmienia instrumentów, analogowy szum, wysunięcie na pierwszy plan tonów średnich, w wymarzony sposób zostały dostrojone do częstotliwości gitary i syntezatorów, tworząc osobliwą materią dźwiękową płyty.
Akurat wtedy, kiedy wszystkie oczy po raz kolejny zostały zwrócone na Kubę Ziołka (premiery Kapital, Alameda 5), niespodziewanie pojawia się esencjonalna "If it's not real", która okazuje się jak dotąd najciekawszą z płyt słyszanych przeze mnie w 2015. Maćkowiakowi udało się w pojedynkę zdyskontować artystyczny sukces kolektywnej pracy Innercity Ensemble.
k
ARTUR MAĆKOWIAK - "If it's not real"
2015, Wet Music