"Nihil sub sole novum" cytuje Giordano Bruno Marcin Pryt w utworze otwierającym nową płytę 19 Wiosen. A jednak, od wydania w 2010 "Pożegnania ze światem" zarówno w składzie zespołu, jak i w jego brzmieniu nastąpiły zauważalne zmiany.
Niemal każda z płyt zespołu powstawała w unikalnym, niepowtarzalnym składzie, na "Cinema Natura" debiutantami w barwach 19 Wiosen są Łukasz Klaus (perkusja) i Piotr Andrzejewski (gitara). Ich obecność objawia się zdecydowanie twardszym i potężniejszym brzmieniem zespołu, oraz większą niż do tej pory prostotą w aranżach kompozycji. Dwie gitary (Andrzejewski i Gamel), bas (Adamiak), plus rockowa artykulacja Klausa, tworzą zgrany monolit, który zgrabnie przekuwa swój ciężar w przebojową narrację. Tu, tkwi paradoks albumu "Cinema natura", który mimo jazgoczących gitar jest niezwykle melodyjnym i ...tanecznym materiałem.
W hałaśliwym rozmachu 19 Wiosen nie trudno doszukać się muzycznej różnorodności, za którą odpowiedzialni są głównie autorzy większości kompozycji Grzegorz Fajngold i Aleksander Gemel. Oprócz oczywistej punkowej macierzy, uwydatnionej głównie zadziornością i charyzmą zespołu usłyszeć można imponującą, jak na gitarową estetykę rozpiętość stylistyczną. Rockowy ciężar ("Nihil Sub"), sabbathowe akordy ("National Geographic"), okazyjne shoegazowe sprzężenia, garażowy brud, rockandrollowy nerw, dance-punkowa dynamika ("Pulsacje i pompowanie", "Lakrymafaktura", "Solaris Urbino"), oraz elektroniczne wtręty Pawła Cieślaka, mieszają się na płycie jak w kalejdoskopie, jednak nie przeszkadzają w uzyskaniu brzmieniowej spójności. Taki rozmach gatunkowy nie powinien dziwić, kiedy weźmie się pod uwagę ilość składów jakie ogrywają muzycy 19 Wiosen.
Na "Cinema natura" etykieta barokowego grania odchodzi w niepamięć schowana za mocnymi i przysadzistymi rockowymi ewokacjami. Jednak, klasą samą dla siebie, wciąż pozostaje znakomity klawiszowiec Grzegorz Fajngold. Wycięte z "Cinema natura" jego solowe partie, mogłyby stać się fundamentem do powstania zupełnie nowego i szalenie eklektycznego materiału. Jego klawisze skrzą w tłach rozbuchaną artykulacją i rubasznym brzmieniem. Chwytliwe melodie i zaskakujące progresje akordów, wprowadzają mnóstwo świeżego powietrza, w nabuzowaną testosteronem fuzję gitarowego zgiełku. Fajngold tylnymi drzwiami wprowadza do muzyki 19 Wiosen motywy rodem ze spaghetti westernów, raveowe akordy ("Uspokój go"), zaś jego gra natchniona jest funkową aurą samego George'a Clintona. Muzyczna obecność Fagota jest nieoceniona dla zespołu i podobnie jak osobowość i, teksty Pryta, konstytuuje unikalny walor twórczości kapeli, nieosiągalny dla większości "około-punkowych" projektów.
W zjawiskowych tekstach Marcina Pryta surrealizm idzie pod rękę z naturalizmem. Dokumentalne notatki z łódzkich podwórek, ulic, restauracji, chińskich i euro barów; przejażdżek miejską komunikacją, ewoluują w narkotyczne fantasmagorie, kończąc się zazwyczaj barwną sofistyką. Jednak niezależnie od rodzaju odautorskiej wypowiedzi, słowa zostają podporządkowane emocjom, które spływają na słuchacza jak osobiste wspomnienia i projekcje.
Płycie brakuje nieco żeńskiego wokalu Anny Bursztyn, który niczym benzyna dolana do ognia, rozrywał deliryczne kompozycje kapeli na strzępy. Łza kręci się również, na nieobecność akustycznych tchnień instrumentów smyczkowych tworzących zaskakujące zwroty akcji i dysonanse. Tym razem jednak Pryt, Fajngold i spółka mają do zaoferowania nową jakość, opartą na prostszych kompozycjach, i przebojowym, tanecznym potencjale. Doskonałym ambasadorem tych zmian jest"Lakrymanufaktura" dynamiczna, melodyjna, butna, a w finale noisowa.
Być może fanatycy punkowego etosu będą narzekać i rozdzierać szaty, nad nowymi wiosnami, które swoimi kompozycjami jeszcze nigdy nie byli tak blisko obowiązujących i popularnych nurtów tanecznej muzyki gitarowej. Jednak jak wyżej wspomniałem, firma ta już zawsze będzie stanowić klasę wyłącznie dla siebie, dopóki w tak brawurowej, artystycznej formie pozostawać będą jej dwa filary Pryt i Fajngold.
19 Wiosen - "Cinema natura"
2014, Antena Krzyku
Niemal każda z płyt zespołu powstawała w unikalnym, niepowtarzalnym składzie, na "Cinema Natura" debiutantami w barwach 19 Wiosen są Łukasz Klaus (perkusja) i Piotr Andrzejewski (gitara). Ich obecność objawia się zdecydowanie twardszym i potężniejszym brzmieniem zespołu, oraz większą niż do tej pory prostotą w aranżach kompozycji. Dwie gitary (Andrzejewski i Gamel), bas (Adamiak), plus rockowa artykulacja Klausa, tworzą zgrany monolit, który zgrabnie przekuwa swój ciężar w przebojową narrację. Tu, tkwi paradoks albumu "Cinema natura", który mimo jazgoczących gitar jest niezwykle melodyjnym i ...tanecznym materiałem.
W hałaśliwym rozmachu 19 Wiosen nie trudno doszukać się muzycznej różnorodności, za którą odpowiedzialni są głównie autorzy większości kompozycji Grzegorz Fajngold i Aleksander Gemel. Oprócz oczywistej punkowej macierzy, uwydatnionej głównie zadziornością i charyzmą zespołu usłyszeć można imponującą, jak na gitarową estetykę rozpiętość stylistyczną. Rockowy ciężar ("Nihil Sub"), sabbathowe akordy ("National Geographic"), okazyjne shoegazowe sprzężenia, garażowy brud, rockandrollowy nerw, dance-punkowa dynamika ("Pulsacje i pompowanie", "Lakrymafaktura", "Solaris Urbino"), oraz elektroniczne wtręty Pawła Cieślaka, mieszają się na płycie jak w kalejdoskopie, jednak nie przeszkadzają w uzyskaniu brzmieniowej spójności. Taki rozmach gatunkowy nie powinien dziwić, kiedy weźmie się pod uwagę ilość składów jakie ogrywają muzycy 19 Wiosen.
Na "Cinema natura" etykieta barokowego grania odchodzi w niepamięć schowana za mocnymi i przysadzistymi rockowymi ewokacjami. Jednak, klasą samą dla siebie, wciąż pozostaje znakomity klawiszowiec Grzegorz Fajngold. Wycięte z "Cinema natura" jego solowe partie, mogłyby stać się fundamentem do powstania zupełnie nowego i szalenie eklektycznego materiału. Jego klawisze skrzą w tłach rozbuchaną artykulacją i rubasznym brzmieniem. Chwytliwe melodie i zaskakujące progresje akordów, wprowadzają mnóstwo świeżego powietrza, w nabuzowaną testosteronem fuzję gitarowego zgiełku. Fajngold tylnymi drzwiami wprowadza do muzyki 19 Wiosen motywy rodem ze spaghetti westernów, raveowe akordy ("Uspokój go"), zaś jego gra natchniona jest funkową aurą samego George'a Clintona. Muzyczna obecność Fagota jest nieoceniona dla zespołu i podobnie jak osobowość i, teksty Pryta, konstytuuje unikalny walor twórczości kapeli, nieosiągalny dla większości "około-punkowych" projektów.
W zjawiskowych tekstach Marcina Pryta surrealizm idzie pod rękę z naturalizmem. Dokumentalne notatki z łódzkich podwórek, ulic, restauracji, chińskich i euro barów; przejażdżek miejską komunikacją, ewoluują w narkotyczne fantasmagorie, kończąc się zazwyczaj barwną sofistyką. Jednak niezależnie od rodzaju odautorskiej wypowiedzi, słowa zostają podporządkowane emocjom, które spływają na słuchacza jak osobiste wspomnienia i projekcje.
Płycie brakuje nieco żeńskiego wokalu Anny Bursztyn, który niczym benzyna dolana do ognia, rozrywał deliryczne kompozycje kapeli na strzępy. Łza kręci się również, na nieobecność akustycznych tchnień instrumentów smyczkowych tworzących zaskakujące zwroty akcji i dysonanse. Tym razem jednak Pryt, Fajngold i spółka mają do zaoferowania nową jakość, opartą na prostszych kompozycjach, i przebojowym, tanecznym potencjale. Doskonałym ambasadorem tych zmian jest"Lakrymanufaktura" dynamiczna, melodyjna, butna, a w finale noisowa.
Być może fanatycy punkowego etosu będą narzekać i rozdzierać szaty, nad nowymi wiosnami, które swoimi kompozycjami jeszcze nigdy nie byli tak blisko obowiązujących i popularnych nurtów tanecznej muzyki gitarowej. Jednak jak wyżej wspomniałem, firma ta już zawsze będzie stanowić klasę wyłącznie dla siebie, dopóki w tak brawurowej, artystycznej formie pozostawać będą jej dwa filary Pryt i Fajngold.
19 Wiosen - "Cinema natura"
2014, Antena Krzyku