Przy bombastycznej wizji "You're Dead!" opisywanej w poprzednim wpisie, album rodzimego Skalpela wydaje się być lekkim spacerkiem. Nie ma w tym jednak żadnego zarzutu bowiem najnowsze dzieło duetu Cichy - Pudło niesie ze sobą lekkość, zwiewność i orzeźwienie, tonizujące zmysły po intensywnych doświadczeniach z nowym Flying Lotusem.
Kalifornijczyka i polski duet więcej powinno łączyć niż dzielić, bowiem oba projekty metodą elektronicznego montażu wyrażają hołd dla jazzowej tradycji. Jednak poza skalą rozmachu obu realizacji podyktowanej rozpoznawalnością artystów, (wobec czego nie mam zamiaru brać jej pod uwagę), odmienny charakter ich muzyki uderza przy pierwszym kontakcie z ich płytami. Skalpel stawia przede wszystkim na klarowność, skrupulatną adaptację i subtelność jazowej kompozycji, co przy rozdmuchaniu wizji i ambicji uczynienia przez Amerykanina muzycznej rewolty może wydawać się działaniem zachowawczym, wręcz ubogim. Ponad to,oba projekty różnią zupełnie odmienne metody kreacji; w przypadku FL to zawiadywanie dużym zaciągiem instrumentalistów, którzy ogrywają materiał według reżyserii i scenariusza Ellisona. Jeśli zaś chodzi o Polski duet, to posługuje się on rozbudowaną bazą sampli i edycyjną maestrią łączącą owe próbki w płynne kompozycje. Różnica tkwi także u źródła tych projektów, a więc w inspiracjach. Flying Lotus odnosi się w swoich realizacjach do tradycji światowego,a więc w głównej mierze amerykańskiego jazzu, kiedy to Polacy biorą na warsztat rodzime i europejskie wzorce. Duet Cichy - Pudło który przecież szeroko zaistniał w świadomości "zachodniego" słuchacza za sprawą swojej przygody z Ninja Tune nie powinien mieć jednak żadnych kompleksów wobec kalifornijskiego producenta. Najnowszy album "Transit" skrzy bowiem od eklektycznych inspiracji, zachwyca warsztatem, ujmuje powabem, a przede wszystkim nokautuje Amerykanina selektywnością brzmienia.
"Transit" wiedzie słuchacza w rozmarzoną podróż po zakątkach, w których jazz łączy się z najwyższej klasy muzyką rozrywkową. To tu koktajlowy easy listening rodem z Irma Records ("Siesta", "Sea"), płynnie przechodzi w acid jazz zdynamizowany junglowe'ą wibracją ("Simple"). Tutaj namiętność koturnowego flamenco ("Saragossa") przeradza się w jazzową potańcówkę ("Switch"). A echa serii Polish Jazz i milianowskiego wibrafonu wchodzą w zaskakujący, dynamiczny i zarazem stylowy romans z tropikalnymi bongosami tworząc iście kinowy, sensacyjny klimat ("Transit"). Wreszcie wspomnienie opartego na jazzowych samplach brytyjskiego hip-hopu ("Sound Garden") sygnowanego logiem Ninja Tune, wybrzmiewa nastrojowym downtempo ("If Music Was That Easy"). Całość zaś mogłaby ilustrować jako ścieżka dźwiękowa, którąś z części przygód Jamesa Bonda dziejącą się w latach sześćdziesiątych, bądź siedemdziesiątych pośród bankietów, pięknych kobiet i wystawnych wnętrz.
Jak słychać Marcin Cichy i Igor Pudło wciąż posługują się skalpelem z chirurgiczna precyzją i artystycznym polotem. Ów Skalpel poprawia urodę w sposób subtelny, nadając wyciętym samplom kolorytu i dostojności. Zabiegi edycyjne duetu są na tyle płynne i wysmakowane, że brzmią jak zagrane przez nieduży big band. Jedynie sterylność brzmienia zdaje się ujawniać użycie softwearu do realizacji materiału.
Skalpel wciąż robi swoje i zachwyca jak nigdy, stając się synonimem polotu i muzycznej elegancji. Oczekiwany od dziewięciu lat nowy album to gwarancja świetnego brzmienia, nienagannego wykonania, rozmaitości muzycznych tropów, przejrzystość narracji, oraz zgrabnego żonglowania okołojazzowymi konwencjami. Prawdziwą rozkoszą jest spijać produkcyjne smaczki, pojedyncze dźwięki, wyławiać inspiracje i relaksować się przy szykownych kompozycjach "Transit".
SKALPEL - "Transit"
2014, Plug Audio
Kalifornijczyka i polski duet więcej powinno łączyć niż dzielić, bowiem oba projekty metodą elektronicznego montażu wyrażają hołd dla jazzowej tradycji. Jednak poza skalą rozmachu obu realizacji podyktowanej rozpoznawalnością artystów, (wobec czego nie mam zamiaru brać jej pod uwagę), odmienny charakter ich muzyki uderza przy pierwszym kontakcie z ich płytami. Skalpel stawia przede wszystkim na klarowność, skrupulatną adaptację i subtelność jazowej kompozycji, co przy rozdmuchaniu wizji i ambicji uczynienia przez Amerykanina muzycznej rewolty może wydawać się działaniem zachowawczym, wręcz ubogim. Ponad to,oba projekty różnią zupełnie odmienne metody kreacji; w przypadku FL to zawiadywanie dużym zaciągiem instrumentalistów, którzy ogrywają materiał według reżyserii i scenariusza Ellisona. Jeśli zaś chodzi o Polski duet, to posługuje się on rozbudowaną bazą sampli i edycyjną maestrią łączącą owe próbki w płynne kompozycje. Różnica tkwi także u źródła tych projektów, a więc w inspiracjach. Flying Lotus odnosi się w swoich realizacjach do tradycji światowego,a więc w głównej mierze amerykańskiego jazzu, kiedy to Polacy biorą na warsztat rodzime i europejskie wzorce. Duet Cichy - Pudło który przecież szeroko zaistniał w świadomości "zachodniego" słuchacza za sprawą swojej przygody z Ninja Tune nie powinien mieć jednak żadnych kompleksów wobec kalifornijskiego producenta. Najnowszy album "Transit" skrzy bowiem od eklektycznych inspiracji, zachwyca warsztatem, ujmuje powabem, a przede wszystkim nokautuje Amerykanina selektywnością brzmienia.
"Transit" wiedzie słuchacza w rozmarzoną podróż po zakątkach, w których jazz łączy się z najwyższej klasy muzyką rozrywkową. To tu koktajlowy easy listening rodem z Irma Records ("Siesta", "Sea"), płynnie przechodzi w acid jazz zdynamizowany junglowe'ą wibracją ("Simple"). Tutaj namiętność koturnowego flamenco ("Saragossa") przeradza się w jazzową potańcówkę ("Switch"). A echa serii Polish Jazz i milianowskiego wibrafonu wchodzą w zaskakujący, dynamiczny i zarazem stylowy romans z tropikalnymi bongosami tworząc iście kinowy, sensacyjny klimat ("Transit"). Wreszcie wspomnienie opartego na jazzowych samplach brytyjskiego hip-hopu ("Sound Garden") sygnowanego logiem Ninja Tune, wybrzmiewa nastrojowym downtempo ("If Music Was That Easy"). Całość zaś mogłaby ilustrować jako ścieżka dźwiękowa, którąś z części przygód Jamesa Bonda dziejącą się w latach sześćdziesiątych, bądź siedemdziesiątych pośród bankietów, pięknych kobiet i wystawnych wnętrz.
Jak słychać Marcin Cichy i Igor Pudło wciąż posługują się skalpelem z chirurgiczna precyzją i artystycznym polotem. Ów Skalpel poprawia urodę w sposób subtelny, nadając wyciętym samplom kolorytu i dostojności. Zabiegi edycyjne duetu są na tyle płynne i wysmakowane, że brzmią jak zagrane przez nieduży big band. Jedynie sterylność brzmienia zdaje się ujawniać użycie softwearu do realizacji materiału.
Skalpel wciąż robi swoje i zachwyca jak nigdy, stając się synonimem polotu i muzycznej elegancji. Oczekiwany od dziewięciu lat nowy album to gwarancja świetnego brzmienia, nienagannego wykonania, rozmaitości muzycznych tropów, przejrzystość narracji, oraz zgrabnego żonglowania okołojazzowymi konwencjami. Prawdziwą rozkoszą jest spijać produkcyjne smaczki, pojedyncze dźwięki, wyławiać inspiracje i relaksować się przy szykownych kompozycjach "Transit".
SKALPEL - "Transit"
2014, Plug Audio